…pierwsze na którym byłam gościem. W Polsce byłam na kilkunastu weselach, po których bolały mnie nogi, miałam kaca giganta, którego leczyłam przez dwa dni i musiałam przejść na drastyczną dietę.
Po kanadyjskim weselu nie groziła mi żadna z tych trzech rzeczy.
Ceremonia ślubna i uroczystość weselna miała miejsce w pubie, w którym kiedyś był kościół (jak pomysłowo!). Zgromadziło się ok. 80 osób, które zasiadły przy stołach na których stały kwiaty i świeczniki. Wszyscy w wyśmienitych nastrojach zajęli swoje miejsca. My z Kosa postanowiliśmy zająć strategiczne miejsce: przy barze! Na nasze szczęście i nieszczęście był to open bar. Po wbiegnięciu w rytm muzyki świadków Pana Młodego i samego zainteresowanego, została wprowadzona przez tatę Panna Młoda. Muzyka zmieniła się na bardziej melancholijną. Muszę przyznać, że w tym momencie zakręciła mi się mała łezka w oku, ale łyk szampana sprawił, że szybko zniknęła.
Uroczystość przysięgi małżeńskiej trwała około 30 minut. Naprzemiennie przerywana była gromkim śmiechem i oklaskami.Strategiczne miejsce mnie nie zawiodło i po ogłoszeniu: możesz pocałować swoją żonę, byłam w trakcie zamawiania wina.
Przez następne półtorej godziny goście weselni musieli sami zabawić się przy zastawionych świecznikami i kwiatami stołach, ponieważ Para Młoda zniknęła na sesję zdjęciową, która miała miejsce przed pubem na motocyklu Pana Młodego. Kto miał ochotę mógł w niej uczestniczyć tzn. oglądać.
Nasze strategiczne miejsce kolejny raz nie zawiodło. Kilka razy przeszła obok na hostessa z małymi pierożkami lub rollsami wegetariańskimi. Każdy, ale to prawie każdy korzystał z tej okazji i biorąc biała serwetkę w jedną rękę, łapał jedzenie w drugą. Porcje były krasnoludkowe. Nagle zauważyłam, że dzieciaki jedzą frytki! Ślinka mi pociekła i podjęłam się zadania wydębienia jednej porcji dla nas. Niestety musiałam się obejść smakiem i na pocieszenie została mi kolejna szklanka wina. Z ekonomicznej strony ma to sens tzn. tylko dla osób, które płacą za wesele. Goście, którzy nie jedzą prawie nic i piją alkohol, szybciej czują się pod jego wpływem. Nie to co w Polsce, gdzie na jedną osobę przypada minimum 0,5 l wódki, a stoły uginają się pod ilością jedzenia, a często żeby mogło dojść do hucznego wesela ludzie biorą kredyty. Ot taka nasza polska tradycja: zastaw się, a postaw się!
O godzinie 21:00 podano ciepły posiłek! Jaka była moja radość w oczach, kiedy zobaczyłam stół z czterema podgrzewaczami do jedzenia. Moje emocje szybko zostały ugaszone, ponieważ kiedy odstałam swoje w kolejce, okazało się, że niewiele już zostało. Wzięłam co mogłam dla siebie i Kosy. Mało zadowolona z połowu wróciłam do miejsca strategicznego. Poprosiłam kolejną szklankę wina i sama próbowałam się przekonać, że jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Stwierdziłam też, że już niewiele mnie zaskoczy i nie byłam zdziwiona, kiedy okazało się, że prawie nikt nie tańczy. No bo skąd brać energię jak przez cały dzień jechało się na winie i czterech wegetariańskich rollsach? Obudził się we mnie duch polskich wesel i postanowiłam trochę rozruszać towarzystwo, jednak zderzyłam się ze ścianą, a mój organizm powiedział: chcę jeść!
Była północ, a my byliśmy jednymi z ostatnich gości. Grzecznie pożegnaliśmy się z Młodą Parą i z uśmiechem na buzi oddaliliśmy się w kierunku Mc’Donalda.
Życie, życiem: bywa różnie.
Najważniejsze żeby była miłość, a czy goście weselni wyszli głodni, to już mniej ważne!
Graża | 17 października 2012
|
Opis wesela super.Dowcipnie opisane.Usmialam sie naprawde szczerze.Styl przesympatyczny.
dgumab | 18 października 2012
|
Nie ma jak nasze tradycyjne polskie wesela! Na ostatnim którym byłam stoły uginały się od sushi i idealnie pasującej do niego wódeczki 😉
Monika | 18 października 2012
|
To na bogato było!
Pingback:BYOB czyli kanadyjskie imprezowanie. Alkohol w Vancouver - Kanada się nada | 24 lipca 2017
|