Nie jestem kierowcą ciężarówki i nigdy nie chciałabym nim być. Z całym szacunkiem do tego zawodu, byłabym pewnie najgorszym kierowcą. Nie dlatego, że nie radzę sobie za kółkiem, ale dlatego że żadna dostawa nie dotarłaby na czas. Po przejechaniu samotnie 13,443 kilometrów wiem, że kompletnie nie nadaję się do tego zawodu. Po pierwsze za często robię postoje w trakcie jazdy samochodem, bo jak tylko zobaczę coś wartego do sfotografowania, to od razu szukam miejsca żeby się zatrzymać, albo zawracam, żeby koniecznie czegoś nie przegapić. Jak wiadomo, klimatyzacja wysusza skórę, więc żeby złapać balans, warto pić dużo wody, co wiążę się jeszcze większą ilością nieplanowanych postoi. Jak dojdzie do tego zjedzenie zbyt dużej ilości suszonych moreli za jednym razem, to sprawa robi się nieco bardziej skomplikowana. Uwierzcie mi nie chcecie, żebym wchodziła w szczegóły.
Uwielbiam jeździć samochodem i być w drodze, ale pewnie znienawidziłabym to gdyby było to moją pracą.
Podziwiam wszystkich kierowców ciężarówek, których spotkałam na mojej drodze jadąc z Toronto do Tofino i z powrotem, a jednocześnie tak bardzo ich nie lubię!
Na moją samotną podróż przez Kanadę i projekt „Love Across Canada” o którym pisałam nieco więcej TUTAJ, zaczęłam planować w styczniu 2018, a w drogę ruszyłam na początku kwietnia. Nigdy nie przejechałam samotnie tylu kilometrów, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Dlatego starałam się przygotować jak najlepiej tylko mogłam. Nauczyłam się nawet wymieniać koła. Tak, nie potrafiłam tego zrobić przez 33 lata mojego życia
Przesadne planowanie podróży nie jest dla mnie , lubię zostawić sobie spory margines na spontaniczność, albo nieprzewidziane sytuacje. Uważam, że zbyt duże planowanie zabiera nam dużo radości z tego co robimy. Wiedziałam, że na całą trasę mam 5 tygodni, miałam kilka początkowych sesji zaplanowanych z góry, a reszta układała się w czasie jazdy. Wiedziałam, że moim celem jest Tofino na Wyspie Vancouver, gdzie chcę spędzić co najmniej tydzień czasu.
Po setkach godzin spędzonych w samochodzie w przeciągu pięciu tygodni mam kilka mniej i bardziej praktycznych rad na temat tego jak przygotować się na kanadyjski road trip! No to w drogę!
Cztery kółka
Nie odkryję Ameryki jak powiem, że ważną częścią przygotowań był mój samochód, który ma już swoje kilometry na liczniku, ale jeszcze nie był aż w tak długiej trasie. Oprócz standardowych zabiegów typu wymiana oleju czy filtrów, na tapetę poszły również nowe opony, które dwa razy uchroniły mnie przed wjechaniem komuś w tyłek, bo ich droga hamowania była znacznie mniejsza niż poprzednich staruszków.
Zaopatrzyłam się również w dodatkowe ubezpieczenie z CAA , które ma możliwość dowozu benzyny dla zapominalskich czy wymiany opon gdyby wcześniejsze lekcje wyleciały mi z głowy. Na szczęście nie musiałam z nich korzystać, ale lepiej dmuchać na zimne.
Jeżeli ktoś planuje podróż przez Kanadę wynajmowanym samochodem, to bez dodatkowego ubezpieczenia nie ma się co ruszać. Wiadomo, że tańsza cena wynajmu samochodu bardzo kusi, ale w tym wypadku nie warto ryzykować.
Teoretycznie cena wynajmu samochodu w Kanadzie, to gdzieś pomiędzy $30 – $50 za dzień, biorąc pod uwagę auta ekonomiczne. Ubezpieczenie podnosi tę cenę o kolejne $30 – $40 plus w zależności od ubezpieczalni i ubezpieczenia. Koszt wynajmu, ubezpieczenie i podatek da nam kwotę nie niższą niż $100 za jeden dzień użytkowania samochodu. Jeżeli ktoś chce zaoszczędzić na ubezpieczeniu warto zaopatrzyć się w kartę kredytową, która ma opcję ubezpieczenia w niektórych sieciach wypożyczalni jak Avis czy Hertz. Koszt utrzymania takiej karty kredytowej jest znacznie wyższy niż zwykłej, ale jak dużo podróżujemy i przy okazji wynajmujemy samochód, przynajmniej kilka razy w roku, to może ona okazać się dobrym rozwiązaniem.
Natura jest Twoim WC
Na moje nieszczęście okazało się, że zima 2018 nie chciała długo odpuścić i towarzyszyła mi przez pierwszych 10 dni mojej podróży przez całe Ontario, Manitobę, Saskatchewan, a Calgary w Albercie przywitało mnie wielką zamiecią śnieżną. Mało tego, temperatury też mnie nie rozpieszczały. Przez pierwszy tydzień standardem było – 20’C i mniej. Wyjeżdżając w drogę z Toronto, świeciło piękne słońce i temperatura była plusowa. Wiedziałam, że północne Ontario będzie zimniejsze, ale nie spodziewałam się, aż takiej zimy. Kierując się na północ Ontario, gdzie z każdym kilometrem robiło się coraz zimniej, a odległości od stacji benzynowych robiły się większe o jakieś 400 – 500 kilometrów musiałam radzić sobie ze wszystkim w naturze. Pogoda nie ułatwiała sprawy, ponieważ na poboczach były zaspy śniegu zbitego z lodem o wysokości kilkudziesięciu centymetrów, więc w tym przypadku nie mogłam być wybredna i po prostu zatrzymywałam się gdzie popadło.
Oczywiście sytuacja wygląda inaczej latem, gdzie wszystkie zjazdy są otwarte. W drodze powrotnej, kiedy nadeszła majowa wiosna, a kwietniowa zima odeszła w zapomnienie, nie miałam już takiego problemu.
Na ogonie
Im dalej na północ Ontario, tym więcej tirów, a mniej samochodów osobowych. Warunki pogodowe nie uprzyjemniały faktu jechania w sznurze tirów, a to czego nie znosiłam najbardziej było siedzenie mi na ogonie, podjeżdżanie blisko mnie i zmuszanie do szybszej jazdy. To prawda, nigdzie mi się nie spieszyło, więc mojej podróży przez Kanadę nie traktowałam jak wyścigu, a bardziej moment, który pewnie przez długi czas się nie powtórzy. Poza tym nie chciałam ominąć dobrych zdjęć stąd starałam się jechać prędkością jaka była była wskazana na danej drodze. Nie wolniej, nie szybciej. Nie wiem czy kierowcy tirów rozmawiają o takich rzeczach, ale nie zdziwię się, gdybym gdzieś tam stała się tematem ich rozmów na CB radiu.
Spragniony samochód
Jednym z większych wydatków mojej podróży była benzyna na którą wydałam równo $1,909.12! Jadąc przez pierwsze 6 dni codziennie 700 – 800 kilometrów dochodziło do sytuacji, kiedy musiałam tankować samochód dwa razy dziennie. Przez pierwsze trzy dni byłam w szoku i wpadłam w lekką panikę. Wiedziałam, ile mniej więcej, pieniędzy będę musiała wydać na benzynę, ale jak zaczyna się za nią płacić dwa razy dziennie, to trzeba sobie jakoś to logicznie wytłumaczyć. Oczywiście, żeby ułatwić sobie nieco bolączki z płaceniem kolejnych $80 za jedno tankowanie zaczęłam zbierać punkty na stacjach benzynowych, głównie na jednej: Esso. Tak mi się to „opłaciło”, że od koniec mojej podróży uzbierałam tyle punktów, że dostałam $5 zniżki w tracie ostatniego tankowania na trasie! Jak nic jestem mistrzem oszczędzania pieniędzy!
Przekąski, zakąski
Będąc w trasie tyle tygodni łatwo jest wpaść w spiralę niezdrowego jedzenia i łapać co popadnie głównie w Tim Hortons, który chcąc nie chcąc stał się jednym z najbardziej uczęszczanych przeze mnie miejsc. Odległości pomiędzy stacjami benzynowymi, na których często nie zjemy nic ciekawego, a Tim Hortons mogą być kilkuset – kilometrowe. Jak tylko wjeżdżałam do okolicy z lepszym sklepem spożywczym od razu wpadałam na dział owoce – warzywa i zaopatrywałam się w coś zdrowszego, dzięki czemu byłam gotowa na kilka godzin drogi. W Tim Hortons moim bestsellerem stała się jakakolwiek zupa bez mięsa, która trochę rozgrzewała mnie od środka i pomagała poczuć się bardziej domowo. Ze sobą też miałam niezły zapas herbat ziołowych, które uwielbiam. Praktykę, którą zaczęłam stosować bardzo szybko było proszenie tylko o gorącą wodę w moim plastikowym kubku, koszt wrzątku $0, a gdybym chciała kupować za każdym razem herbatę płaciłabym około $2 – $3. Kolejny krok w stronę oszczędzania w czasie podróży. Gorsz do grosza i będzie kokosza!
Gdzie ta policja?
Jadąc z Toronto do Tofino i z powrotem, czyli przejeżdżając przez 5 prowincji dwa razy, zauważyłam że najwięcej patroli policji na drogach czy niby nie ukrywających się na poboczu jest w Albercie, drugie miejsce zajmuje Ontario i Kolumbia Brytyjska. Policja zupełnie zapomniała o Manitobie i Saskatchewan, gdzie jak pamięć mnie nie myli nie widziałam anie jednego patrolu. Całą trasę, na szczęście, udało mi się przejechać bez żadnego mandatu. Jeżeli ktoś wybiera się na wakacje do Kanady i ma zamiar poruszać się po niej samochodem, to jako kierowcy kompletnie zapomnijcie o używaniu telefonu komórkowego w czasie jazdy. Nawet jego dotknięcie może spowodować, że dostaniecie mandat. Od stycznia tego roku w Ontario weszły nowe, najostrzejsze w Kanadzie przepisy, dotyczące jazdy samochodem i korzystania z telefonu czy nawigacji. Nawet postój na czerwonym świetle nie zwalnia nas z tego. Mandaty mogą być bardzo bolesne, bo są one rzędu $1,000 – $3,000 plus punkty karne i zawieszenie prawa jazdy od 3 do 30 dni.
Uwaga zwierzę!
Od samego początku starałam się zaplanować swój dzień tak, żeby jak najmniej jechać w nocy. Zazwyczaj zatrzymywałam się gdzieś po około godzinie od zachodu słońca. Wszystko dlatego, że nocą uaktywniają się zwierzęta, która nagle mogą wyskoczyć na drogę. I nie mówię tutaj o małych zwierzętach, tylko o łosiach wielkości konia, które na mojej drodze powrotnej przez Ontario przechodziły sobie zrelaksowanym krokiem kilka razy przez ulicę tuż w okolicach zachodu słońca. Niebezpieczne są również jelenie, które lubią poruszać się w większych grupach. Alberta, a głównie okolice Jasper i Lodowca Kolumbia, były miejscem gdzie dzika zwierzyna uwielbiała poruszać się w okolicach drogi. W trakcie mojej pięciotygodniowej podróży widziałam łącznie 6 niedźwiedzi. 3 z nich na Wyspie Vancouver, a trzy w Albercie. Każdy z nich znajdował się w okolicach trasy, więc naprawdę warto mieć oczy szeroko otwarte i uważać na to co dzieje się na niekiedy bardzo pustej drodze.
Płasko, płaściej, coraz płaściej!
Przed wyjazdem w trasę zaopatrzyłam się w dużo nowej muzyki, ściągnęłam sobie kilka audiobooków, które przesłuchałam w pierwszych dniach podróży. A kiedy miałam dosyć muzyki czy lektora czytającego kolejną książkę, po prostu jechałam w ciszy, która zwłaszcza jak jesteśmy sami może być czasami bardzo niekomfortowa. A jak już naprawdę mi się nudziło, to zaczynałam wydzwaniać do znajomych, żeby po prostu z kimś porozmawiać. Najbardziej nurzącym odcinkiem podróży były prerie, gdzie droga była tak płaska, że moje oczy zaczęły wariować. Samochody, głównie tiry, które mijałam, wydawały się bardzo daleko, a tak naprawdę były znacznie bliżej. Takie preriowe złudzenie optyczne. Jadąc przez Manitobę, Saskatchewan i początek Alberty oko leciało mi strasznie. Postanowiłam nie walczyć ze soba i pozwalałam sobie na szybkie 20 – 30 minutowe drzemki w samochodzie, które mnie odświeżały i pozwalały jechać dalej. Naprawdę polecam! Nigdy nie czułam się niebezpiecznie, chociaż niekiedy miejsca gdzie się zatrzymywałam przypominały te z filmów, gdzie znikają ludzie.
Powód do rozmów!
Samo wyjechanie z Ontario zajęło mi trzy dni. Przekraczając granicę Ontario i Winnipeg miałam na liczniku prawie 1,900 kilometrów. Pomimo tego, że jazda przez Ontario była mniej męcząca niż się spodziewałam, to chciałam znaleźć się już w nowej prowincji. I nagle okazało się, że moja ontaryjska rejestracja staje się powodem do rozmów. Zwłaszcza w Tim Hortons, zdażyło się, że ktoś mnie zaczepił, zazwyczaj starsza osoba i podpytywała skąd dokładnie i dokąd jadę. Oddalając się od Ontario czułam jak moja rejestracja robi jeszcze większe wrażenie, bo ktoś kto kiedyś przejechał ten dystans dokładnie wie ile drogi ma się za sobą.
Gdyby ktoś w tym momencie zaproponował mi wyprawę samochodem przez Kanadę, bez zastanowienia, wsiadłabym i jechała przed siebie. Taka podróż daje niesamowite poczucie wolności, możliwość odkrywania nowych miejsc do których normalnie byśmy się nie wybrali. Sprawia, że rzeczy proste jak lepszej jakości toaleta czy ciepła woda na herbatę potrafią sprawić dużo radości. Na pięć tygodni mój samochód stał się szafą, jadalnią czy miejscem na drzemki. Z każdym przejechanym kilometrem zżywaliśmy się bardziej i bardziej, to tego stopnia, że kiedy przyjdzie mi go sprzedać któregoś dnia, pewnie będę płakać. Nie należę do osób, które przywiązują się do rzeczy, ale wierzę, że samochody potrafią mieć duszę!
Tadeusz | 18 stycznia 2019
|
Ech.. przepiękny opis. I do tego te zdjęcia. Zrobiła Pani to o czym wielu marzy – wyrwać się z lokalnego zgiełku, przenieść do kraju spokojnego w którym można podróżować i cieszyć się przyrodą.
Gratuluję.
Weronika | 18 stycznia 2019
|
Bylismy z mezem w Kanadzie na rocznej wizie, pod koniec pobytu zrobilismy podobna wyprawe po Kanadzie, tyle, ze spalismy w aucie i mielismy ze soba psa 😉 Piekna wycieczka, piękny kraj, niezapomniane wspomnienia! Pozdrawiam, Weronika
Klaudia | 18 stycznia 2019
|
Marzy mi się taka podróż samochodem!!! ❤️❤️❤️
Kasia | 11 lutego 2019
|
Wreszcie miałam okazje przeczytać, i super wpis. Niesamowite jak twoje obserwacje z 5 tygodni autem są podobne do 4 tygodni rowerem 😉 Mam wrażenie, ze ze mnie sierotka była bo właśnie zdałam sobie sprawę, że nigdy nie wpadłam na to aby poprosić napełnienie termosu ciepłą wodą w Tim Hortons, ale też na mojej drodze takie rarytasy pojawiły się tylko kilka razy. Jak zwykle, nawet po kilku tygodniach w tym kraju perspektywa wiecznej zimy mnie zaskakuje. Zamiecie śnieżne w kwietniu i październiku to jest to! Czuje się zmotywowana aby wreszcie zrobić kanadyjski wpis u siebie. Przesyłam dużo ciepła bo widziałam na insta, że w lutym się przyda 😉
Pozdrawiam <3
Redakcja NajtaniejuAgenta.pl | 1 listopada 2020
|
Kanada jest taka piękna, bardzo chciałbym kiedyś wybrać się na takiego roadtripa, jest to moje główne marzenie związane z podróżami. Mam nadzieję, że kiedyś uda się to osiągnąć, bo zdecydowanie warto odwiedzić to miejsce i zobaczyć jak najwięcej się da.