Do Bostonu zawsze chciałam dotrzeć zimą. Takie miałam wyobrażenie o tym mieście. Zasypanym śniegiem, opatulone mrozem i ja przechadzająca się jego ulicami, kiedy pod nogami skrzypie świeży, biały puch. Traf chciał, że stolicę stanu Massachusetts odwiedziłam w gorący, lipcowy dzień, kiedy skwar lał się z nieba. Wszystko połączone było z 4 lipca, czyli amerykańskim Dniem Niepodległości, kiedy połowa mieszkańców Bostonu wyjechała poza miasto. Było dosyć pusto i parno.
Do Bostonu trafiliśmy po kilku dniach spędzonych w stanie New Hampshire, a konkretnie w okolicach Gór Białych. Po wdrapaniu się na szczyt Góry Waszyngtona ruszyliśmy w kierunku miasta w którym zakazane są Happy Hours! Poza tym Boston jest jednym z tych amerykańskich miast, gdzie wiele rzeczy wydarzyło się po raz pierwszy. To właśnie tutaj powstało pierwsze, amerykańskie metro i park, została zbudowana pierwsza latarnia morska w Stanach Zjednoczonych czy gdzie powstała pierwsza fabryka czekolady. Nie zapominając o Harvardzie, czyli najstarszej i i jednej z najbardziej prestiżowych uczelni wyższych w USA.
Ateny Ameryki
Muszę przyznać, że było dla mnie dosyć niesamowitym uczuciem, kiedy weszłam na dziedziniec Harvarda. Miejsca, gdzie studiowało wielu utalentowanych ludzi, którzy odegrali niemałą rolę na arenie światowej. Takie nazwiska jak Kennedy, Roosvelt, Gates, Obama robią wrażenie. To tutaj został wynaleziony rozrusznik serca, została dokonana pierwsza translapatacja nerki czy narodził się pomysł Facebooka. Otoczona starymi budynkami, duchem tego miejsca miałam wrażenie, że jak w życiu się czegoś naprawdę chcę, to łącząc ciężką pracę, z cierpliwością i nie poddawaniem się można wskurać wiele. Oczywiście warto dodać szczyptę szczęścia, wtedy sukeces jest prawie murowany! Boston i okolice, czyli Greater Boston Area, to miejsce gdzie ponad 1/3 jego mieszkańców to studneci. A jest gdzie studiować. W Bostonie jest ponad 100 szkół wyższych, w tym kilka bardzo prestiżowych. W połowie XIX wieku miasto, to zaczęło być nazywane Atenami Ameryki. I nie tylko ze względu na powstające uczelnie, ale również dlatego, że mieszkańcy tego miasta zaangażowani byli w walkę o niepodległóść i chcieli stworzyć z niego kolebkę nowej cywilizacji. Elity Bostonu zainwestowały sporo pieniędzy w rozwój młodych talentów czy raczkujących przedsiębiorstw. Chcieli oni sprawić, żeby miasto to, podobnie jak starożytne Ateny, było miejscem gdzie rodzą się wielkie idee czy aspirujący artyści.
OKULAROWA WYSPA
Przez cztery dni naszego pobytu w Bostonie żar lał się z nieba. Dlatego też wpadliśmy na pomysł, żeby wyrwać się nieco poza miasto i poplażować. Tak się akurat składa, że Boston jest, po raz kolejny, jedynym miastem w USA, które jako stolica stanu, leży nad oceanem. W Zatoce Bostońskiej znajdują się 34 wyspy. Na niektóre z nich można popłynąć promem z centrum miasta i chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Po 20 minutach rejsu i $34 mniej w kieszeni (cena za dwa bilety) dotarliśmy do Spectacle Island. Wyspy, której nazwa wzięła się z jej kształtu, gdyż z lotu ptaka przypomina ona okulary. Warto dodać, że bilet daje możliwość dotarcia również do innych wysp w zatoce. Można po prostu przesiadać się pomiędzy promami pływającymi pośród wysp. My jednak nie skorzystaliśmy z tej opcji, ponieważ postanowiliśmy nieco lepiej odkryć Spectacle Island, z której rozpozciera się niesamowity widok na centrum Bostonu, na której można powylegiwać się na plaży i pooglądać lądujące i startujące samoloty z niedaleko położonego lotniska Logan.
Rowerowy Boston
Głównym środkiem transportu w Bostonie stały się dla nas rowery, które zabraliśmy ze sobą na naszą wycieczkę samochodową po wschodniej części Stanów i atlantyckiej Kanadzie. Nie sądzieliśmy, że Boston to tak przyjemne miasto dla właścicieli dwóch kółek. Zjeździliśmy na nich sporą jego część i nawet nocne eskapady, które kilkakrotnie zakończyły się naszym lekkim zagubieniem, okazały się bezpieczne. Mieszkańcy stolicy Massachusetts korzystają z uroków i położenia Bostonu ile wlezie. Widok ścieżek rowerowych, rowerzystów był czymś normalnym. Poza tym niekiedy rowerując przez miasto miałam wrażenie jakbym przeniosła się do Europy. Centrum, to połączenie nowoczesnych, szklanych wieżowców, które w estetyczny sposób zostały wkomponowane w starą zabudowę miasta.
Smaki Bostonu
Kocham jeść, mniej gotować. Nie robię również zdjęć jedzenie, bo zanim wyjmę aparat, nic nie mam już na talerzu. Taka jestem szybka! Uwielbiam miejsca, gdzie próbuję nowych potraw, smaków, które później kojarzą mi się daną z podróżą. To właśnie w Bostonie po raz pierwszy zjadłam homara. Zupełnie przypadkowo trafiliśmy na miejsce The Barking Crab, w centrum miasta, gdzie poznałam smak tego skorupiaka. Poza tym w Bostonie znaleźliśmy pizzerię, gdzie serwowana pizza była palce lizać! W North End, dzielnicy miasta z włoskimi korzeniami, znajduje się pizzeria Regina, gdzie dania kuchni z tego kraju serwowane są od 1926 roku. Boston ma bardzo silną społeczność włoską. Ponad 5 milionów Włochów emigrowało do Stanów Zjednoczonych w latach 1820 – 1978. Sprawiło to, że Włosi stali się drugą, zaraz po Irlandczykach, ludnością napływową żyjącą w tym mieście. Co zdecydowanie można poczuć w North End!
Muszę przyznać, że Boston urzekł mnie swoją otwartością, połączeniem tradycji z nowoczesnością i położeniem. Jest to miasto, które może pochwalić się bogatą historią, ludźmi, którzy studiując na jego uczelniach zmienili bieg świata i przyłożyli się do jego rozwoju. Cieszę się, że miałam okazję zobaczyć je latem, przejechać się rowerem przez jego ulice, spróbować tutejszych smaków i poczuć jego klimat. Jednak mój plan zobaczenia Bostonu przykrytego śniegiem jest nadal aktaulny i mam nadzieję, że za niedługi czas zostanie wprowadzony w życie!
Przydatne informacje:
- Na Spectacle Island czy inne wyspy znajdujące się w Zatoce Bostońskiej można odpłynąć z 1 Long Wharf, które znajduje się zaraz obok New England Aquarium. Rozkład jazdy i więcej informacji można znaleźć na stronie: Boston Harbor Cruises.
- Jak ktoś ma ochotę zobaczyć kawałek miasta na rowerze, to można skorzystać z miejskiej wypożyczalni rowerów: Hubway.
Brat i Bratowa | 11 lipca 2017
|
Monia, urzekające zdjęcia.. Widać, że ćwiczenie czyni mistrzem 🙂
Mario | 10 września 2017
|
PODOBA MI SIE WSZYSTKO,,,, MOJE PLANY ,[ZBLIZONE] MAM ZAMIAR REALIZOWAC W TYM ROKU
POZDRAWIAM
Arthur | 28 października 2017
|
Boston – smak- to przede wszystkim clamchowder , az wstyd ze nic nie napisalas ….polecam nastepnym razem wybrac sie do Atlantic Fish Company – bardzo dobre jedzenie.