Im jestem starsza tym bardziej nie lubię Sylwestrów. Tego poczucia, że trzeba coś zrobić i bawić się tak, żeby z przytupem wejść w Nowy Rok. A co jeśli jedyne na co mam ochotę, to to żeby zawinąć się w kołdrę z lampką szampana w jednej ręce i pilotem od telewizora w drugiej? Albo po prostu zwyczajne pójść spać przed północą, tak żeby obudzić się w nowym roku? Akurat spanie, tej nocy, w Toronto nie jest utrudnione, bo żeby zobaczyć porządne fajerwerki trzeba być w centrum miasta. Na szczęście, nie każdy Kanadyjczyk uważa się za pirotechnika.
W ostateczności nie zdecydowaliśmy się na wersję emerycką Sylwestra. Kilka dni przed tą „szaloną” nocą zaczęłam rozmyślać nad tym jak inaczej moglibyśmy ją spędzić. Gdzieś pod skórą czułam, że mam ochotę na ciszę i spokój. I tak do głowy wpadł mi pomysł, żeby pojechać pod namiot. Dokładnie tak! Miałam ochotę na nocleg w namiocie, w grudniu. Oczami wyobraźni widziałam nas przy ognisku, pijących grzane wino, a wokół nic oprócz ciszy i zimy, której chłodne powietrze lekko przeszywa naszą skórę. Kiedy podzieliłam się swoim nietypowym pomysłem z Norbertem, przez moment był w szoku. Po chwili zastanowienia, zaczęliśmy jednak rozbierać temat na czynniki pierwsze. I tak w trakcie naszej małej burzy mózgów padł pomysł na to, żeby wybrać się do jednego z parków prowincjonalnych oddalonych maksymalnie 3 godziny jazdy samochodem od Toronto.
Leśne luksusy
Grudniowe spanie w namiocie było pomysłem dosyć łatwym do zrealizowania. Mamy namiot, który przetrwałby zamieć śnieżną w Himalajach, więc jest spora szansa, że przetrwałby jedną noc w spokojnym, ontaryjskim lesie. Po bliższym przyjrzeniu się kilku parkom, naszą uwagę przykuły małe domki zwane yurts, które można wynająć w 11 parkach prowincjonalnych w Ontario. Koszt takich leśnych luksusów, to około $100 za noc. W cenę wliczone są sanki do ciągnięcia swojego sprzętu pod domek, wjazd do parku i drewno na opał. Co takiego są te yurts? Nazwa pochodzi ze starych języków turkijskich i oryginalnie jest to przenośny, okrągły namiot lub chatka pokryta skórami i filcem używana jako mieszkanie przez nomadów w centralnej Azji. Oczywiście ich kanadyjska wersja jest nieco bardziej nowoczesna. Zamiast skór i filcu zbudowane są z izolacji termicznej. My wybraliśmy wersję podstawową, czyli bez światła, bez wody, z dostępem do ogólnej toalety, albo z wersją leśną zaraz za winklem naszej nowej,sylwestrowej chatki.
Zimno, ciepło, cieplej
Yurts są dosyć popularną opcją noclegowania wśród Kanadyjczyków, ale latem. Zimą niewielu śmiałków ma ochotę na spędzenie nocy przy cieple i świetle kominka. Dlatego też nie mieliśmy żadnych problemów z zarezerwowaniem noclegu dosłownie dzień przed Sylwestrem.
Co wchodzi w skład leśnej chatki? Oprócz wcześniej wspomnianych sanek do ciągnięcia swojego dobytku, który trzeba przetransportować przez około 400 metrów od parkingu, w cenę wliczone są też dosyć wygodne, piętrowe łóżka. Oczywiście pościel, w postaci śpiworów, trzeba zapewnić sobie samemu. Do kompletu są jeszcze dwa krzesła, stół i kominek na drewno, który jest jedynym źródłem ciepła. Drewno bez limitu, czyli wersja all inclusive! Warto dodać, że do środka może zmieścić się 6 osób i tyle też jest miejsca do spania. Na zewnątrz natomiast znajduje się sporej wielkości grill, który działa nawet zimą, więc na upartego mogliśmy sobie jeszcze pogrillować. Tę przyjemność zostawiliśmy sobie jednak na kiedy indziej. Trzeba trochę dawkować ilość wrażeń.
Oczywiście nie można zapomnieć o takich rzeczach jak ciepłe skarpetki, co by nam stopy nie zmarzły, wygodne ubrania, żadne sylwestrowe, brokatowe stroje, czapka, czołówka, żebyśmy wiedzieli co jemy i pijemy, plus ewentualnie rękawiczki.
Okazało się jednak, że jak piec się dobrze rozkręci, to potrafi ogrzać całe pomieszczenie do około 20’C! Mieliśmy też szczęście, ponieważ tej nocy temperatura na zewnątrz była dosyć przyjemna, około -5’C.
Biegiem przez park Silent Lake
Do parku prowincjonalengo Silent Lake, w którym wynajęliśmy leśną posiadłość, dotarliśmy w Sylwestrowe po południe. Dojazd z Toronto zajął nam około 3 godzin, wliczając wszystkie możliwe postoje. Po przyjeździe zostaliśmy przywitani przez leśniczego o imieniu Mac, który tego dnia był jedyną osobą na posterunku. Mac był na tyle miły, że rozpalił piecyk w naszej chatce kilka godzin wcześniej i podtrzymywał ogień. I jak tu nie stwierdzić, że Kanadyjczycy są najmilszym narodem na świecie 😉
Po przetransportowaniu, w dwóch rundach, swojego dobytku (należymy do osób, które jak gdzieś wyjeżdżają, to zabierają ze sobą pół domu), dołożeniu drewna do kominka, wskoczyliśmy na narty i wybraliśmy się na Sylwestrowy, nocny bieg po lesie. Nie muszę pewnie mówić, że było przepięknie. Cisza, świeży śnieg, lekki mróz i minimalne światło z naszych czołówek. Nie mogłam wyobrazić sobie lepszej nocy Sylwestrowej!
Z Nowym Rokiem nowym krokiem
W noworoczny poranek obudził nas niewielki chłód. Ogień w kominku zaczął lekko przygasać. Przez całą noc na jego straży stał Norbert, który ponoć co godzinę (nie wiem bo spałam) budził się i dokładał drewno tak, żeby utrzymać stałą temperaturę. Gdybym ja miała pilnować ciepłoty pomieszczenia, to pewnie obudzilibyśmy się jako kostki lodu. A tak, na szczęście, obyło się bez szoku termicznego.
Po zjedzeniu szybkiego, prostego śniadania w postaci bułek z awokado i pomidorem, wypiciu ciepłej kawy, spakowaliśmy swoje manatki i ruszyliśmy na drugą część odkrywania lasu. Tym razem przy świetle dziennym i pięknym słońcu, które nieśmiało wychodziło zza chmur.
Narty biegowe nie są najbardziej ekstremalnym sportem świata, ale są idealnym sposobem na połączenie się z naturą. Dopiero w Kanadzie odkryłam ich piękno. W samych okolicach Toronto znajduje się pewnie kilkadziesiąt parków i ośrodków, gdzie można niespiesznie biegać i odkrywać uroki zimowej przyrody.
W trakcie naszej kilkugodzinnej przebieżce po parku Silent Lake nie spotkaliśmy ani jednej osoby na szlaku. Cały las, wszystkie ścieżki, pagórki były tylko i wyłącznie dla nas. Myślę, że nie mogliśmy wyobrazić sobie lepszego pierwszego dnia nowego roku!
Kasia z Kanada się nada | 12 stycznia 2017
|
Aaaa, świetna relacja. Muszę sprawdzić, czy takie domki są w B.C. i ile maksymalnie osób mieszczą. Radocha na maksa. I jeszcze biegówki – już wiem, jakie sprzętu zimowego nam brakuje. PS. Namiot jakiej firmy macie? Pozdrawiam z Vancouver, gdzie słońce i zimno. to znaczy ZIMNO 🙂
Monika Grzelak | Author | 17 stycznia 2017
|
Myślę, że i w BC znajdą się takie domki, albo coś podobnego. Namiot mamy Marmot Thor, mocny, mały i przetrwa prawie każde warunki. A biegówki, to mega frajda! Niestety na razie nie ma śniegu w Toronto i okolicach. Tylko deszcz pada 🙁
Ewelina | 12 stycznia 2017
|
Wow. Co za pomysł. Uwielbiam Was!!
Monika Grzelak | Author | 17 stycznia 2017
|
2017 będzie rokiem takich pomysłów (mam nadzieję ;))
(Wierny) Czytelnik | 13 stycznia 2017
|
Pięknie. Spektakularne zdjęcia. Sam, czekam na śnieg i nic. Tylko pozazdrościć. Dobry start, tak trzymajcie w całym 2017!
Monika Grzelak | Author | 17 stycznia 2017
|
Dzięki (Wierny) Czytelniku 🙂 Mam nadzieję, że taki właśnie będzie 2017: pełen nowych przygód. Misie chyba spały, więc nie wpadliśmy na ani jednego 🙂 Pozdrowienia i najlepszego w 2017!
Tomasz | 13 stycznia 2017
|
a co z Misiami?
Tom | 9 lutego 2017
|
W Ontario maja tylko czarne i sobie spia. W innych prowinciach sa czarne i brunatne (grizzly). Tez spia. Czarne tylko czasami sa problemem ale grizzly to duzy problem. W Ontario nigdy nie mialem nawet samemu spreja przeciwko niedzwiedza. W Albercie to normalne go miec szczegolnie samemu.
Marta | 20 stycznia 2017
|
Również nie przepadam za Sylwestrem i nie traktuję tego dnia jako szczególny powód do świętowania – są lepsze okazje 😉 Sylwestra również spędziłam w lesie – tyle, że norweskim i bez nocowania. W przyszłym roku nastawiam się na podobną wycieczkę z noclegiem na łonie natury 😉
Monika Grzelak | Author | 22 lutego 2017
|
Las norweski też brzmi super! Może kiedyś uda mi się sprawdzić jak śpi się w norweskich lasach 😉