KANADYJSKIE LIFESTORY
 

Kanada to nie jest kraj gdzie…

Ktoś kto po raz pierwszy odwiedzi 6757km może odnieść wrażenie, że Kanada to kraj szczęśliwości i syropem klonowym płynący. Wystaraczy jednak wczytać się w kilka osobistych postów, żeby zobaczyć, że mój proces emigracji, zmiany swojego życia nie należał i nie należy do łatwych. Przebiegał pewnie podobnie jak emigracja setki tysięcy ludzi którzy każdego roku wybierają Kanadę jako swój nowy dom. Bo emigracja to proces, który niekiedy trwa latami. Ma swoje etapy przez które trzeba przejść i nawet jeżeli wydaje nam się, że niektóre z nich nas ominęły to jest szansa, że wrócą one do nas kiedyś jak bumerang.

Sama emigracja i zamieszkanie w Kanadzie nie sprawi, że wszystko nagle zacznie się układać, a my dostaniemy zastrzyk szczęścia. Wiele zależy od naszego podejścia, tego jak bardzo chcemy zbudować sobie życie w nowym kraju, a ile z tego czasu poświęcić na marudzenie i wieczne porównywanie, które zawsze prowadzi donikąd.

 

Dzisiaj zajrzę w głąb Kanady. Tego jak tutaj się mieszka, pracuje, prowadzi firmę czy chodzi do lekarza, bo Kanada to nie kraj gdzie…..

 

Mieszkają zazdrośni i smutni ludzie
Oczywiście Kanada nie jest krajem gdzie wszyscy tryskają szczęściem, ale na pewno takie cechy jak zazdrość, zawiść, ocenianie innych nie są tutaj na porządku dziennym. Kanadyjczycy są ludźmi którzy lubią porozmawiać o wszystkim i o niczym czy powiedzieć komplement do nieznajomej osoby. Wymiana uśmiechów na ulicy, nie zawsze oznacza, że akurat komuś wpadliśmy w oko. W wielu przypadkach jest bezgłośnym powiedzeniem „Cześć” do mijanej osoby.

Wszystko to nie sprawia jednak, że Kanadyjczycy są ludźmi którzy szybko zostaną Twoimi przyjaciółmi. Mieszkając tutaj przez 5 lat odniosłam wrażenie, że proces zdobywania przyjaciół jest nieco bardziej skomplikowany. I nie wynika on tylko z tego, że Kanadyjczycy pomimo tego, że są tak słodko mili to trzymają dystans, którego pokonanie wymaga sporo czasu i cierpliwości. Po prostu sam proces tworzenia relacji w danym wieku jest czymś bardziej skomplikowanym. O czym trochę więcej pisałam TUTAJ.

 

Poczujesz się prawie jak u siebie, dopóki nie zaczniesz go poznawać
Kanada jest drugim co do wielkość krajem na świecie, gdzie mieszka zaledwie 36 milionów ludzi. Nie można powiedzieć, że zna się ten kraj mieszkając w Toronto czy innym mieście i nie wystawiając poza niego nosa. Każda prowincja ma inny smak, klimat i krajobraz. Myślę, że podróżowanie i poznawanie kraju który wybraliśmy jako nowe miejsce do życia jest jedną z najważniejszych form tego, żeby powoli zacząć czuć się w nim jak u siebie. Za każdym razem, kiedy odwiedzam nowe części Kanady jestem dumna z tego, że mam szansę ją poznawać, porozmawiać z miejscowymi ludźmi i poczuć się jego częścią.

6757km - Oh Kanada

 

W krótkim czasie zarobisz duże pieniądze
Kanada nie jest miejscem w którym żyjąc można zaoszczędzić na tyle, żeby zbudować sobie, dla przykładu, dom w Polsce. Życie w Kanadzie jest drogie i mając regularną pracę wystarczy na utrzymanie się na przyzwoitym poziomie, jednak bez większych szaleństw. Warto również wziąć pod uwagę, że na początku Twoja pensja, pomimo kwalifikacji, może być niższa niż pensja, którą otrzymuje Kanadyjczyk na tym samym stanowisku. Wszystko to dlatego, że cenione jest tutaj kanadyjskie doświadczenie, którego brak spycha emigrantów kilka szczebli niżej w firmowej hierarchii. Przeskoczenie tych kilku stopni wiąże się często z potrzebą dużo cięższej pracy i pokazania, że jesteś osobą, która jest godna zaufania i zna się na swoim fachu.

 

Kupisz sobie zdrowie
W Kanadzie, od 1957 roku, obowiązuje powszechne ubezpieczenie zdrowotne dla osób, które są obywatelami lub stałymi rezydentami. Oznacza to, że niezależnie od tego czy pracujemy czy nie, to każdej osobie należy się taki sam dostęp do opieki medycznej. Jedynymi rzeczami, które nie są pokryte w jej ramach to leki, okulary oraz stomatolog. Jednak wielu mieszkańców Kanady, którzy mają pracę, otrzymują od swojego pracodawcy uzupełniające ubezpieczenie, które pokrywa trzy wyżej wymienione rzeczy.

Mały przykład. Od 2015 jestem osobą samozatrudnioną. Pracując na własny rachunek nie muszę płacić ubezpieczenia zdrowotnego. Mam kartę zdrowia zwaną Health Card, która uprawnia mnie do darmowej opieki medycznej. Norbert natomiast, dla niewtajemniczonych mój mąż, pracuje na pełen etat i jest dodatkowo ubezpieczony przez swojego pracodawcę, a ja razem z nim jako jego żona.

W Kanadzie nie istnieje taki twór jak gabinety prywatne. Co za tym idzie ilość pieniędzy na koncie nie sprawi, że dostaniemy się do lekarza przed osobą, która tych pieniędzy nie ma. Stąd wielu, dobrze sytuowanych Kanadyjczyków, kiedy ma potrzebę, wybiera amerykańską służbę zdrowia, która funkcjonuje na zasadzie pieniądze = pierwszeństwo.

 

Wszystko zostanie podane na tacy
Kiedy przyjechałam do Kanady w 2011 zauważyłam, że jest to kraj, który daje spore możliwości rozwoju, zwłaszcza osobom młodym. Drugą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, to to, że wielu młodych Kanadyjczyków, których poznałam, nie dostrzegało tych szans, które dostrzegłam ja. Oni po prostu żyli sobie płynąc codziennie z nurtem, a moje świeże oko było bardziej wyczulone na to co widziałam dookoła.

Po 5 latach mieszkania w Kanadzie, wiem, że jest to kraj, który stwarza możliwości rozwoju. Trzeba jednak chcieć je zauważyć i wyjść ze swojej strefy komfortu, żeby móc je realizować. Nic nie zostanie nam podane na tacy. Jedynie nasza ciężka praca, chęć doskonalenia siebie i swoich umiejętności, otwartość sprawią, że nie będziemy jak każda inna osoba, którą mijamy na ulicy. Będąc emigrantem musimy włożyć kilka razy więcej wysiłku, uzbroić się w ogromną cierpliwość, pokonać swoje słabości, nie wstydzić się swojego akcentu, potknięć językowych oraz tego skąd pochodzimy i nie tracić wiary w siebie, tylko powoli małymi krokami realizować swoje cele. Prędzej czy później dotrzemy tam, gdzie chcemy!

 

Prowadzenie własnej firmy jest koszmarem
Żaby zacząć prowadzić mały biznes w Kanadzie wystarczy około 1 godzina wolnego czasu, dostęp do internetu i gotowe! Po 60 minutach możemy być samozatrudnieni. Na koniec otrzymamy tylko jedno potwierdzenie, którym jest Master Business License z naszym numerem biznesu, który będziemy używać w przyszłości.

29 grudnia 2014 razem z Norbertem zarejestrowaliśmy Ever After Photographers, a pod koniec kwietnia 2015 odeszłam z etatu, żeby w pełnym wymiarze budować naszą markę. Każdy kto kiedykolwiek pracował sam dla siebie, wie że nie jest to łatwy kawałek chleba. Spore wydatki, które są nieuniknione, zwłaszcza na samym początku, nieregularne przychody i niepewność tego czy nasza firma odniesie sukces. Na szczęście, prowadząc własny biznes z Kanadzie nie czujemy za sobą comiesięcznego oddechu państwa, które każe płacić nam podatki czy składki, na które jeszcze nie zdążyliśmy zarobić.

W Kanadzie prowadząc swój biznes i nie wykazując dochodów większych niż $30 000 rocznie jesteśmy tylko zobowiązani do wykazania naszych przychodów robiąc coroczne rozliczenie podatkowe. Oznacza to również, że wystawiając fakturę naszemu klientowi, nie musimy pobierać od niego 13% podatku, który naliczany jest w Ontario. Jeżeli dochód przekroczy $30 000 rocznie, to wtedy należy aplikować o numer HST – Harmonized Sales Tax (w przypadku Ontario). Posiadając numer HST, do każdej wystawionej faktur, trzeba naliczać 13% podatku z którego będziemy rozliczać się raz w roku. Dysponowanie tym numerem daje nam możliwość skorzystania z ulgi, którą jest zwrot HST który my, jako firma, zapłaciliśmy kupując np. sprzęt fotograficzny. Już niedługo napiszę dokładniej o tym jak wygląda prowadzenie własnego biznesu w Kanadzie. Po rocznym doświadczeniu zdążyłam poznać jego plusy i minusy na własnej skórze!

 

W każdej części Kanady jest taki sam standard życia
Od kilkudziesięciu lat Kanada znajduje się w czołówce, zazwyczaj pierwszej dziesiątce, państw które mogą pochwalić się wysokim standardem życia. W ostatnim raporcie United Nations zajęła razem z Nową Zelandią 9 miejsce zaraz za Stanami Zjednoczonymi. Dla porównania Polska zajęła 36 pozycję. Po zagłębieniu się w temat i przyjrzeniu się każdej z prowincji i terytorium z osobna sprawa nie wyglądałaby już tak kolorowo.

 

Prowincje i terytoria Kanady różnią się między sobą nie tylko i wyłącznie innym położeniem geograficznym, ale również dostępem do bogactw naturalnych, bezrobociem, poziomem edukacji czy wysokością płaconych podatków.

Wszystko to wzięte w całość sprawia, że gdyby każdą prowincję i terytorium potraktować jako osobne państwo, to najlepszą prowincją do życia jest Alberta, która na 188 krajów zajęłaby 4 miejsce. Pozostałe prowincje zajęłyby następujące miejsca:

Ontario – 8
Kolumbia Brytyjska – 11
Saskatchewan – 12
Quebec – 12
Terytoria Północno – Zachodnie – 15
Nowa Fundlandia i Labrador – 16
Nowa Szkocja – 22
Jukon – 22
Wyspa Księcia Edwarda – 23
Manitoba – 23
Nowy Brunszwik – 25
Nunavut – 46

Myślę, że każdy kto chce zamieszkać w Kanadzie powinien dobrze przyjrzeć się temu do jakiej prowincji chce się wyprowadzić. Sprawdzić jaka jest stopa bezrobocia, jakie kwalifikacje są poszukiwane oraz jak wygląda ewentualna pomoc prowincji przy staraniu się o pobyt stały.

 

Podatki dadzą Ci spokój
W życiu pewne są tylko śmierć i podatki, obie te rzeczy znajdą nas wszędzie! Tak jak wspomniałam wcześniej Kanada jest ogromnej wielkości krajem w którym mieszka zaledwie 36 milionów ludzi. Utrzymanie infrastruktury, urzędników państwowych na pewno jest sporym kosztem rządu kanadyjskiego stąd podatki w Kanadzie potrafią niekiedy spędzić sen z powiek. W tej kwestii każda prowincja/ terytorium rządzi się jednak swoimi prawami.

 

Najniższy podatek od sprzedaży, czyli ten doliczany w momencie zakupu produktu do ceny podanej na półce jest w Albercie. Nazywa się on GST – The Goods and Services Tax i wynosi zaledwie 5%. Prowincją, która niechlubnie może pochwalić się najwyższym podatkiem od sprzedaży jest Nowa Szkocja – 15%. W Ontario jest on na poziomie 13%. Listę z wysokościami podatków od sprzedaży, w poszczególnych prowincjach, można znaleźć TUTAJ.

 

Podatki rządowe i prowincjonalne Do wynagrodzenia w Kanadzie dobiera się rząd i prowincja. To właśnie tym dwóm „instytucjom” trzeba oddać część swojego przychodu. Wysokość podatku federalnego jest taka sama dla każdej prowincji i terytorium. Inaczej wygląda sprawa z podatkiem prowincjonalnym, którego sama nazwa wskazuje, że pobierany jest on przez prowincję, a co za tym idzie jego wysokość zależy od miejsca zamieszkania. Oznacza to, że nasz $1 zarobiony w Ontario, nie jest równy $ 1 w Kolumbii Brytyjskiej czy Albercie.

Dla przykładu zarabiając $65 000 rocznie w Albercie trzeba zapłacić około $12 500 podatku federalnego i prowincjalnego. W Ontario ta kwota będzie wynosiła $11 370, a w Kolumbii Brytyjskiej $11 192. TUTAJ możesz sprawdzić ile będziesz płacić podatku w zależności od miejsca zamieszkania i wysokości rocznego przychodu.

 

Ktoś kto nie jest tolerancyjny znajdzie swoje miejsce
Kanada jest krajem zbudowanym na emigrantach, ludziach, którzy zdecydowali się zostawić swoje ojczyzny, żeby zacząć nową przyszłość. Co za tym idzie na ulicach np. Toronto spotkamy ludzi z całego świata, którzy czują się Kanadyjczykami, ale jednocześnie są dumni z tego skąd pochodzą. W wielu przypadkach dzielą się swoją kulturą oraz tym co lubię najbardziej: jedzeniem. Ktoś kto ma problem z zaakceptowaniem osób o innym niż swój kolorze skóry czy innych obyczajów będzie miał spory problem z ogarnięciem kanadyjskiej rzeczywistości.

6757km - Oh Kanada

 

Znudzisz się pogodą
Na koniec słów kilka o pogodzie, która może być idealnym rozpoczęciem każdego small talku. Post ten piszę na początku sierpnia, gdzie w ciągu dnia świeciło słońce, które dosłownie parzyło moją twarz. Termometr pokazywał ponad 30’C, dodając do tego wysoką wilgotność powietrza odczuwalna temperatura, to około 40’C. I takie jest właśnie lato w Toronto. Od mniej więcej połowy czerwca do połowy września nie trzeba sprawdzać prognozy pogody, ponieważ szanse są spore, że każdego dnia żar będzie lał się z nieba.

Pomimo gorąca staram się, żeby z moich ust nie wypłynęło ani jedno słowo narzekające na wysokie temperatury, ponieważ wiem, że taki stan nie będzie trwał wiecznie. Za kilka miesięcy przyjdzie, taki dzień, kiedy zaraz po wyjściu na dwór nie będę czuła twarzy, ponieważ arktyczny mróz bardzo skutecznie ją zamrozi! Kilka miesięcy temu spisałam swoje przemyślenia na temat tego jak można przetrwać kanadyjską zimę.

6757km - Oh Kanada

Kanada nie jest krajem mlekiem i miodem płynącym, ale na pewno jest miejscem w którym znajdą swoje miejsce ludzie, którzy zauważą jej plusy i w umiejętny sposób je wykorzystają.

Osoby, które nie boją się ciężkiej pracy i nie oczekują, że wszystko zostanie podane im na lśniącej tacy. Mieszkanie w Kanadzie nie gwarantuje szczęścia, sukcesu i pomyślności. Kanada jest natomiast krajem który stwarza możliwości rozwoju, biurokracja nie przeszkadza w prowadzeniu firmy, rozwijaniu skrzydeł i nie spędza snu z powiek. Kanada nie jest krajem idealnym, bo taki twór po prostu nie istnieje. Ale na pewno jest miejscem w którym przy dobrej chęci, pracy i pozytywnemu nastawieniu można znaleźć coś dla siebie.

A Twoim zdaniem Kanada nie jest krajem gdzie….?

Written by

Osiem lat temu postanowiłam zamknąć swoje, dosyć, poukładane życie w Polsce i przez rok pomieszkać w kraju który ludziom kojarzy się z zimnem, liściem klonowym i pięknymi krajobrazami. Moją przygodę z Kanadą rozpoczęłam w Edmonton, skąd po trzech tygodniach, przeniosłam się do Toronto, gdzie dalej mieszkam. Ciągle szukam nowych wrażeń i bodźców. Jestem uzależniona od podróżowania, fotografowania, a moja lista rzeczy do zrobienia rośnie z każdym dniem. Zapraszam do polubienia 6757km na facebooku i śledzenia co dzieje się w Kraju Klonowego Liścia. A dzieje się sporo! Monika

Latest comments
  • Twoje posty Monia sa coraz lepsze…
    Dziekuje.

    Bardzo mnie zainteresowala czesc o duzych mozliwosciach rozwoju dla mlodych ludzi. Masz cos konkrernego na mysli? Mieszkkamm od 2msc w Vancouver.. moze z czegos skorzystalbym 🙂

    • Cześć Kuba , też wylądowałeś w Kanadzie dzięki IEC ??

  • Świetny i szczegòłowy wpis 🙂
    Czytałem że Kanadyjczycy wybierają amerykańską, służbe zdrowia ze względu na długi czas oczekiwania , faktycznie tak długo to trwa ??

    p.s Mam pytanie , jeśli będę już w Kanadzie to rozumiem że przez program emigracyjny nie moge ściągnąć rodziny (żone i dwie córki) , więc stąd moje pytanie – w jaki sposób jest to możliwe i po jakim czasie ? i czy moja żona chcąc zostać ze mną bedzie musiała również zdać test z angielskiego CELPIP czy jako towarzyszka życia nie musi tego robić ??

    Pozdrawiam cieplutko

  • Kanada to nie kraj gdzie… pozyczysz szklanke cukru od sasiada 😉

  • Cześć Monika, mam pytanie dotyczące opieki zdrowotnej. Równy dostęp do niej jest zagwarantowany dla wszystkich i finansowany z podatków/składek zdrowotnych, tak? ( oczywiście sa różnice na poziomie prowincjonalnym). A post bardzo ciekawy i dający do myślenia 🙂

  • Fajna strona o Kanadzie, gratuluje

  • Dobry artykuł 🙂 otóż to Kanada nie dla każdego, szczególnie z roszczeniową postawą do życia.

    Monika – z innej beczki, czy może wiesz, jak wygląda sprawa z wolontariatem? Bardzo chciałabym sie dowiedzieć, tylko nie wiem gdzie szukać… czy wolontariuszem możn także być na wizycie? Będę bardzo wdzięczna. Wiem, ze w Polsce jest to legalne, ale jak jest w Kanadzie? Może komuś na forum taka informacja też się przyda 🙂
    Z góry dziękuję!! 🙂

  • Prowadzenie firmy w Kanadzie wydaję się łatwiejsze niż w Polsce. U nas już na starcie czujesz oddech ZUSU, który domaga się Twojego nowego kawałka „tortu”. Tak jak piszesz jednak każdy kraj ma swoje plusy i minusy i należy je umiejętnie wykorzystać, ale chyba łatwiej to będzie przychodzić gdzie większość ludzi jest są uśmiechniętych i życzliwych.

  • Otóż to! Marta, to samo nas urzekło, Kanadyjczycy sa po prostu przyjaźnie nastawieni do świata 🙂 w restauracji, sklepie, w autobusie, który poczeka a nie zamyka drzwi przed nosem… Po dwóch tygodniach kiedy ciągałam rodzinkę w różne miejsca Toronto zwróciłam uwagę męża na fakt, że ludzie sie na nas dziwnie patrzą, kiedy lecimy na autobus (w Kraku normalka ;)… więc zaczęliśmy normalnie chodzić ;D Nie mówię juz o tym, że opowieści o żartach w firmie z szefem!!!! słuchałam jak powieści s-f… majac przed oczyma swoich szefów. Nie mówiąc o takich sprawach jak przyjęcie przed narodzinami dziecka, z których siostra przyszła obładowana calutką wyprawka od firmy. Miłe prawda?
    Dlatego teraz siedzę i rozsyłąm resume 😀 Co prawda jestem trochę wiekowo nieteges 😉 ale mam masę optymizmu, musi się udać!

  • Kanada, kraj który w ogóle mi nie spodobał się. Wolę Europejską rzeczywistość od tandetności kanadyjskiej.

    • Rozwiń proszę swoją myśl.

    • Rany już myślałam, że tylko mnie Kanada nie powala na kolana. Marzę o powrocie do Polski. Może i w Polsce miałam odrobinę mniej kasy, ale przynajmniej prywatą służbę zdrowia i dostęp do lekarza kiedy tylko chciałam. Mieszkam w Montrealu od VII 2015 i strasznie się tu męczę. Są tu rzeczy, które są na plus, ale to są drobne niuanse, a kwestie bardziej istotne wypadają gorzej niż w PL.

  • Piszesz o „kanadyjczykach” ale pasuje uściślić, że tych rodowitych kanadoli spotyka się mało.
    Mieszkam w Mississadze od grudnia i chociaż moim głównym miejscem poznawania nowych ludzi jest zakład pracy to myślę, że podobny odsetek innych narodowości występuje w większości GTA. Co o tym myślisz?
    Moja druga uwaga dotyczy rozrywek. Wg mnie Kanada to nie miejsce dla imprezowiczów.
    I nie chodzi tu o ograniczony dostęp do sklepów monopolowych tylko kluby, dyskoteki itd. Miejsca, gdzie można kogoś spotkać.
    W Toronto na pewno jest więcej takich atrakcji ale w Mississadze o takich jeszcze nie słyszałem.
    Trzeba się też postawić trochę bardziej w moim położeniu.
    1. Nie zamierzam tu zostać na stałe więc bardziej staram się odkładać kasę niż wydawać.
    2. Nie mam auta/prawa jazdy.
    Może marudzę ale pod tym względem w PL jest dużo łatwiej.

    • Marcin, pisanie czegokolwiek o Kanadzie czy nawet Toronto z perspektywy tego co widzisz w Missassaudze to błąd. Jak wspomniała Monika to są przedmieścia (sypialnia) gdzie niestety jest często kulturowa pustynia. Toronto ma gigantyczną ofertę kulturalną na poziomie jakielkolwiek innego dużego miasta na świecie. Ilość koncertów/knajp/imprez/dyskotek/wystaw/festiwali jest olbrzymia. Weź sobie do ręki jakikolwiek numer Toronto NOW lub zaczniej czytać blogto.com to znajdziesz coś i dla siebie. Rozumiem że ze względów ekonomicznych jesteś w Mississaudze ale jeśli szukasz rozrywek to warto jednak poeskplorować Toronto. Pozdrawiam.

  • Fajny blog. Myślę ze bardzo trafnie opisujesz życie w Kanadzie. Brawo.Ja jestem już tu 30 lat i zgadzam się z większością Twoich komentarzy.
    Gratuluje i życzę powodzenia w tym kraju.

  • Ciekawy blog. Ja mieszkam w Los Angeles. Zapraszam do siebie po równie ciekawe informacje.

  • Emigracja nie jest mi obca po skonczeniu zawodowki doslownie dzien po odebraniu swiadectwa opuscilem ojczyzne w kierunku Niemiec.Gdzie czekalo nieznane. Jako 21latek obecnie ucze sie jestem juz w polowie szkoly niemieckiej (takiej polskiej zawodowki +praca) dzieki ktorej moge normalnie funkcjonowac.Tylko bledem bylo wyjechanie w te zachodnie Niemcy gdzie naprawde widac biede ktora jest naprawde odczuwalna (bardziej w sensie pomiedzy biednymi a bogatymi). I nachodza mnie mysli spakowania sie i wyjazdu do Kanady z programu IEC. Do stracenia nic nie mam. Warto myslec na powaznie czy ostudzic emocje I puscic w nie pamieci? A blok Ciekawy fajny do poczytania wieczorem do herbaty I zyczenia jescze wiecej sukcesow 😉

  • Owszem …jeden zakochuje sie w Kanadzie .Inny nie! Wiekszosc osob -Polakow ktorzy mieszkaja w Kanadzie od 25-30 lat zostalo tu poniewaz…to…tamto….rodzina…pieniadze…przeszlosc…
    Jednakze nikt kogo znam nie zakochal sie w tym kraju Samma mieszkam w Kanadzie-od roku niespełna.Skusiłam sie mozliowscia zarobienia i odlozenia sporej kwoty pieniedzy,aby w Polsce moc kupic sobie dom bez brania poteznego kredytu. I szczerze?? mieszkam w BC jednej z najpiekniejszych prowincjii w tym kraju .dodam, że wiele zwiedzam -i oprocz pieniedzy(to fakt) nic a nic nie zgadza sie w artykule.dlaczego to pisze? aby przestrzec osoby przed rozczarowaniem sie rzeczywistoscia zastana na miejscu! Nigdzie nie ma przyslowiowego Elodrado. O prace wcale nie jest łatwo ludziom mlodym. Ktorzy nie posiadaja tylko wize pracowniczom lub nie maja perfect znajomosci jezyka,dodam ze w Polsce uczyłam jezyka angielskiego.wiec posiadam wszelkie narzedzia do dostania tu pracy…wyslalam setki podan. resume roznosilam osobiscie…Na zadne ze stanowisk(Pani szatniarki,sklepowej) nie dostalam.
    Poza tym kraj szczesliwosci?? w BC całą jesien i zime pada pada pada…ludzie nalogowo pija kawe i wit.D …nie widze osob szczesliwych na ulicach.Kazdy sie usmiecha…ale czy jest szczesliwy? Moze autorka bloga znalazla tutaj swoje miejsce na ziemi….Jednak nie pakujmy Kanady w pudelko o nazwie „Ziemia Obiecana” kraj jak kazdy inny.

  • Bóg jak chce kogoś ukarać to mu rozum odbiera. To cała prawda o decyzji wyjazdu do Kanady. Zachwycajmy się naturą Kanady bo jest czym ale broń Boże nie używajmy tego jako powodu do wyjazdu. Życie codzienne nie odbiega od tego w Europie. A kwintesencja Kanady jest zawarta w samej nazwie. Bowiem kiedy pierwsi osadnicy przybyli na tą część kontynentu amerykańskiego to napotkani tubylcy zaprosili przybyszy do wioski co fonetyczne brzmiało jak zapraszamy was do Kanady. I tak już zostało. Kanada w dalszym ciągu jest taką dużą wiocha i jak dodaje moja żona dziką i zapyziala. Poprostu brakuje jej tysiąc letniego i więcej doświadczenia w budowaniu cywilizacji, a co za tym idzie osiągnięć z tym związanych. Kanada szczyci się np bezpłatna służbą zdrowia, która dla wielu Kanadyjczyków jest jedyną taką na swiecie a jednocześnie człowieka po ciężkiej operacji wycięcia nowotworu i chemii pooperacyjnej po 15 tygodniach wysyła do pracy no bo przecież pacjent ma dwie ręce i dwie nogi i w liście wysłanym do niego grzecznie proszą o zrozumienie tego faktu. Myślę, że komentarz tego stanu jest zbyteczny. Takie smaczki w niezliczonej ilości dotykają i dotykać będą obywateli tego kraju jeszcze przez wieki bo przecież nie da się zbudować raju w 100 albo 150 lat. A Europa może rajem nie jest, ale w sprawie człowieka wyprzedza Kanadę o wieki. Co Kanada uzyskała i ma przewagę absolutną nad Europą to z uśmiechem na ustach informować o dobrych i tych najgorszych sprawach. To im naprawdę cudownie wychodzi. Tak więc uczmy się od nich może się czegoś nauczymy.

  • Trafilem dzis przypadkiem na Twojego vloga na Youtube i stamtad do tego bloga. Bardzo dobre i rzeczowe informacje. Mieszkam tu od prawie czterdziestu lat i choc czesto i z przyjemnoscia jezdze do Polski to nie wyobrazam sobie zycia poza Kanada. Jesli chodzi o moje wlasne obserwacje to warta chyba podkreslic, ze Toronto i Vancouver, a po czesci troche Calgary sa troche nietypowe z uwagi na ogromna proporcje imigrantow, czesto z Azji, Karaibow i Afryki. Ontario poza Toronto to jest zupelnie inny swiat. Cenie sobie starych Anglo-(wlasciwie Szkoto-)Kanadyjczykow, ktorzy zbudowali ten kraj, a potem otworzyli go dla imigrantow z calego swiata. Lubie tez Quebekczykow z ich juz 400 letnia historia. Jak juz napisalas troche czasu zajmuje nawiazanie glebszych przyjazni, ale ja naleze do ludzi, ktorzy cenia sobie ten pewien dystans. Moje wejscie w kraj bylo o tyle latwiejsze, ze tutaj skonczylem uniwersytet, a to jest dobre miejsce do nawiazania kontaktow.Kulturalnie Toronto jest jednym z najciekawszych miast na swiecie, choc trzeba w to wejsc. Transport publiczny w sumie nie jest tak dobry jak w Europie, ale jednym z najlepszych w Pln. Ameryce i mozna tu zyc bez samochodu. Ceny nieruchomosci w Toronto i Vancouver sa w tej chwili bardzo wysokie, ale te miasta to rynek globalny, a nie krajowy. W sumie, jesli sie jest mlodym, otwartym na swiat i ludzi i ma sie ten lut szczescia to Kanada jest cudownym krajem.

  • Moniko, dziękuję za Twój cudny blog. Już od dłuższego czasu szukam sensownych informacji o migracji i życiu w Kanadzie i w końcu trafiłam do Ciebie. Rozkminiam sobie wyjazd na IEC i w związku z tym mam pytanie – czy dobrze to rozumiem, jeżeli w ciągu roku znajdę sobie porządną prace – istnieję jakaś szansa żeby póżniej zostać i dostać residenceship w państwie? (jeżeli pracodawca się zgodzi etc.)

  • Hej Monika, natknęłam się na Twój blog inspirowana zmiana miejsca zamieszkania. Obecnie wraz z mężem i dwoma pieskami Jack russell terier mieszkamy w Londynie. Emigrując z Polski zdecydowaliśmy się zabrać pieski ze sobą i tak tez planujemy w przypadku kolejnej przeprowadzki. Jeśli masz jakieś informacje o tym jak żyje się z czworonogami w Kanadzie to proszę podziel się z nami.
    Pozdrawiamy serdecznie, Ewelina i Michał 🙂

  • Z rozpędu:
    Tysiące było takich jak ja. Wiem co mowię. – Widziałem. Emigracja nie jest to coś, co nadaje się dla każdego – ale, dzięki sprzyjającym okolicznościom bywa, że się udaje, czego przykładem jestem.
    Tylu ich znałem – emigrantów, żyjących każdą nogą w innym świecie. Takich, co jeździli do Ojczyzny na wakacje. Byli to tacy, którzy tęsknili strasznie za Polska i chcieli wracać, ale jak tylko pojechali na miesiąc wakacji (znam to z autopsji), to tęsknili strasznie by wracać z powrotem do DOMU.

    Mój dom w „GH” (Golden Horseshoe) jest moim domem. Czego chcieć więcej? Spędzone tu lata uważam za najlepsze jakie mi się przydarzyły, a jeśli miałabym umrzeć jutro, uważałabym nadal, że wyjazd z Polski był najlepsza rzeczą jaka mi się w życiu przydarzyła.

    Co do tęsknoty… Oswajanie nowych terytoriów trwa czasem dłużej, czasem krócej. Dość szybko oswoiłem się z miejscem które lubię, bez tego, zawsze trawa jest bardziej zielona po drugiej stronie płotu.
    Znam i takich, którzy nie wracają bo ich wiza dawno straciła ważność, wiec wyjazd oznacza opuszczenie tego kraju na zawsze.
    Siedzą tu nadal jako nielegalni – obiecując sobie, że jeszcze tylko kilka miesięcy, jeszcze kilka dolarów na koncie i już koniec tej męki. Wreszcie wyjada, na zawsze.
    Jedni, drudzy i trzeci – jakkolwiek ich sytuacje dzielą lata świetlne – kiedy myślą dom – myślą o innym miejscu, innym kraju. Choćby siedzieli tu niewiarygodnie długo. Wracają, czasem na stare lata dopiero. Wyjeżdżają ci co emigracje traktują jako stacje przesiadkowa – epizod, szanse na ekonomiczne odkucie się, nauczenie czegoś, zobaczenie innego świata. Ale i ci, pełni energii i ciekawości przechodzą załamanie kiedy okazuje się że bez względu na bagaż umiejętności i doświadczeń w nowym kraju, trzeba zacząć wszystko od zera.

    Wracały zdolne, wykształcone dziewczyny zmęczone pracą sprzątaczki czy kelnerki, która okazała się być jedynym dostępnym sposobem zarabiania na życie – i ci, co po wielu latach, nieraz wypełnionych sukcesami zawodowymi i osobistymi nie potrafią odnaleźć się w kraju, który na zawsze pozostanie obcym. Czasem potrzeba masy czasu by zrozumieć, ze Polska jest prawdopodobnie jedynym na Ziemi krajem, gdzie obcych traktuje się lepiej niż swoich i nawet długie lata przeżyte tu, nie gwarantują wpasowania się w długi ciąg ludzkich pokoleń które ten kraj tworzą. Że nie wystarczy umieć odpowiedzieć bezbłędnie na wszystkie pytania w teście na obywatelstwo by przynależeć, być częścią, być u siebie. Są tu w miejscu które wybrali z takich czy innych powodów, ale bez względu na to skąd pochodzą i co tu przeżyli – tęsknią. Za zbieraniem grzybów w lasach lubuskich. Za domowym drim-sum i pora deszczowa na Tajwanie. Za gremialnym szaleństwem małomiasteczkowych Oktoberfest. Za dziadkiem w Pendżabie którego pewnie już nie zdążą zobaczyć. Za pewnym magicznym miejscem w parku miejskim w Seulu, o którym nikt nie wie…

    Paradoksalnie, to zwykle małe rzeczy budzą najwięcej tęsknot. Ci co mówią że chcą wracać nie używają wielkich słów.
    – Mówią „mama”, a nie „Ojczyzna”. Mówią „przyjaciele” nie „Patriotyzm” (tu, nikt od nikogo patriotyzmu nie wymaga). Mówią „domowy krupnik” nie „tradycja”. Tych wielkich rzeczy, które są suma małych jakoś w nich nie widać dopóki, nie wyjada naprawdę, nie stopią się ze źródłem swoich tęsknot, nie powrócą do tego, co – choć może nie wiedzieli o tym – pozwala im czuć się częścią czegoś większego, stabilnego, dającego poczucie siły.
    Znam tez innych, takich co zostali tu i najpewniej zostaną już na zawsze, którzy żyją ponad tęsknotą zadowoleni z losu przesadzonego drzewa.
    Najczęściej, zostają ci których trzymają tu mieszane małżeństwa – i dzieci urodzone tu, albo sukces w interesach, czy fakt nabycia swojego, pierwszego domu, takiego ich, prawdziwego. Ci prędzej czy później zaczynają czuć się u siebie, nawet wtedy, gdy po latach tu spędzonych nie umieją zanucić urodzonemu na tej ich nowej ziemi dziecku kołysanki po angielsku, nie rozumieją wszystkich angielskich dowcipów. Po części, dlatego zapewne, że nowa, kochana amerykańska rodzina daje równie mocne poczucie przynależności jak tamta, zostawiona gdzieś tam. Pewnie jest w tym także cos z ciążenia rzeczy, które już zgromadzone, wytwarzają własne pole grawitacji – co trzyma mocniej – niż stare tęsknoty.

    Są jednak i tacy, Którzy nie maja tu nic, nie dorobili się niczego godnego. Nie zasiadają w zarządzie żadnej wielkiej korporacji, a mimo to zostali i zostaną i nawet tęsknią mniej niż inni lub zgoła nie tęsknią wcale. Czasami dlatego ze świadomość mizerii ekonomicznej kraju z którego przyjechali, jest wystarczająco mocna by nie mieć najmniejszej ochoty porzucać kraju masła orzechowego i taniej benzyny.
    – Czasami dlatego, że zbyt boją sią zaczynać wszystko od nowa, po raz kolejny, tym razem w kraju co powinien być bliski, a stal się obcy, bo nic nie stoi w miejscu, ludzie i miejsca się zmieniają. Powstałe od czasu ich wyjazdu i zapętlone przez lata nici międzyludzkich zależności tworzą już sieć w której nikt, kto nie uczestniczył w jej budowie, nie zdoła się połapać. Czasami powrót równa się przyznaniu do porażki, a ambitna dusza woli raczej dać się upokarzać obcym w obcym kraju, niż znosić ironie i docinki ziomali.
    – Czasami… – och, bywa tyle powodów zupełnie różnych, czasem mądrych czasem nie. Jednak fakt pozostaje. Dlaczego?

    Emigracja nie jest dla każdego, gdyby było inaczej zapewne nikt z tych co urodzili się w biednych lub miotanych niepokojami krajach nie zostałby w miejscu skąd pochodzi. Nawet nie to jest najtrudniejsze, że czasem wyjazd równa się długiemu okresowi wyrzeczeń, odkładania na bilet każdych zarobionych pieniędzy, czasem ryzykowaniu zdrowiem czy życiem by dostać się do upragnionej Coca-Colą płynącej ziemi obiecanej. I nie tym, ze bilet czasem bywa w jedna stronę. Najtrudniejszy jest krok który wyrywa ze znanego, ze wspólnoty pokoleń budujących wspólna rzeczywistość, język, obyczaje i prawa, historie i legendy. Wszystkiego, co pozwala czuć się bezpiecznie, mogąc liczyć na czyjąś pomoc w potrzebie, na czuły gest w smutku, słowo pociechy czy rade w zgryzocie.

    Ci co zostają, częściej niż inni potrafią żyć ze świadomością nieustannego bycia odmieńcem-Guliwerem w krainie Liliputów, lub odwrotnie. Odmieńcem, jakkolwiek często uznanym za pożytecznego członka społeczności i porządnego w sumie człowieka. Nawet i wtedy, gdy bez chwili zastanowienia odpowie na pytanie; Crunchy or smooth, albo; Yankees or Mets. – Nawet, jeśli z niepoprawnie obcym akcentem wyrecytuje tekst: „Star Spangled Banner”.

    Dowodzą miliony przykładów, daje się tu żyć w taki sposób i niekoniecznie trzeba się w tym celu zamykać w etnicznym getcie Chinatown, dzielnicy żydowskiej, ruskiej, Little Poland (Mississauga) czy innych.
    Często lapie się na tym ze nie rozumiemy się zbyt dobrze, Ameryka i ja – mieszkaniec najbardziej nie amerykańskiego miasta na amerykańskiej ziemi. Jest jednak cos, co nas łączy. Ameryka wierzy bardziej w prawo ziemi niż w prawo krwi. Ktokolwiek wybrał jej ziemie na miejsce, gdzie narodzi się jego dziecko, automatycznie czyni je amerykańskim obywatelem, niezależnie z jakiego kraju sam pochodzi w jakim mówi ojczystym języku, do jakich modli się bogów. To pewna emocjonalna właściwość, która dawno już u siebie zaobserwowałem. Cenie sobie bardziej więzy wynikłe z wyboru niż te, co wynikły z niezależnego od mojej woli zbiegu okoliczności. Bardziej wierze w przywiązanie wynikające z głębokiego szacunku do osób których dotyczy, niż z biologicznego pokrewieństwa. Moich rodziców kochałem dużo bardziej za to, że byli cudownymi, prawymi i ciekawymi ludźmi, niż za to, że podarowali mi całkiem przyzwoity zestaw chromosomów. Ludzi z którymi się wiążę, szanuję za to jacy są, a nie za to ze są w ogóle. Niby drobiazg, a robi cały hektar różnicy. I dlatego właśnie chcę mieszkać, żyć w moim nowym, a nie Starym Kraju. Nie dlatego wybrałem Kanadę, że daje więcej możliwości. – Choć pewnie to ciągle jest prawdą.

    Nie wrócę do Polski dlatego także, że wqur… mnie (a wqur… do bólu). Obserwowanie życia tam codziennego, małych i podłych kretynów chcących uchodzić za polityków. Bezsilnie patrzeć musze, jak najznakomitsze umysły mojego pokolenia, jeden po drugim biernie zgłaszają akces do generacji pokolenia milczących konformistów…
    – I nie dlatego ze pączki u Bliklego nie tak już dobre jak kiedyś. Nie wrócę bo w odróżnieniu od pierwszej – ta druga ojczyzna, to sprawa wyboru i choć kochać można obie, ta wybrana miłość znaczy dla mnie więcej. Jakkolwiek zdarza się jak to w życiu, czasem ubolewać nad konsekwencjami raz podjętych decyzji, to mój wybór, akt woli! Najpiękniejsza i najstraszniejsza konsekwencja bycia dorosłym człowiekiem. Dom mój jest tam, gdzie sam się meczę, pocę, by go od fundamentów budować, czasem błogosławiąc, a czasem przeklinając wybór, zawsze powtarzając (a jakże – z ciężkim, obcym akcentem) może zbyt podniosłe w całej tej do gruntu zwyczajnej sytuacji zdanie, od dwóch wieków martwego Amerykanina:
    „Give me liberty, or give me death”…

    Podzielam opinię Tuwima, że być Polakiem to ani zaszczyt, ani chluba, ani przywilej. To samo jest z oddychaniem. Nie spotkałem jeszcze człowieka, który byłby dumny z tego ze oddycha.
    „Jestem Polakiem, bo się w Polsce urodziłem, wzrosłem, wychowałem, nauczyłem. Bo w Polsce byłem szczęśliwy i nieszczęśliwy. Polak, bo dla czułego przesądu, którego żadna racja ani logika nie potrafię wytłumaczyć. Polak, bo mi tak w domu rodzicielskim po polsku powiedziano, bo mnie tam polską mową od niemowlęctwa karmiono, bo mnie matka nauczyła polskich wierszy i piosenek. Polak, bo po polsku spowiadałem się z niepokojów pierwszej miłości i po polsku bełkotałem o Jej szczęściu i burzach. Polak dlatego także, ze brzoza i wierzba są mi bliższe niż palma i cyprys, a Mickiewicz i Chopin drożsi niż Szekspir i Gershwin . Drożsi dla powodów, których znowu żadna racja nie potrafię uzasadnić. Polak, bo przejąłem od Polaków pewna ilość ich wad i zalet narodowych. Polak, bo moja nienawiść dla homofobów i faszystów polskich jest większa, niż homofobów i faszystów innych narodowości. I uważam to za bardzo poważna cechę mojej polskości.
    – Ale, przede wszystkim Polak dlatego, że tak mi się podoba!

  • Kanada zawsze jawi się jako pozytywne miejsce do życia. Widzę, że swoim wpisem to potwierdzasz 🙂

  • Hej! Chciałbym dowiedzieć się, gdzie mogę znaleźć informacje o których wspominasz w tekście, to znaczy, jaka jest stopa bezrobocia, jakie kwalifikacje są poszukiwane oraz jak wygląda ewentualna pomoc prowincji przy staraniu się o pobyt stały? Z góry dziękuje bardzo za pomoc ☺️ Btw, wspaniała strona! Niektóre teksty tak bardzo mi się podobają, że czytam nawet po kilka razy! Naprawdę interesujące

LEAVE A COMMENT

%d bloggers like this: