Dzisiaj, przeglądając kalendarz z 2014, uzmysłowiłam sobie, że właśnie mijają dwa lata odkąd przystąpiłam do klubu Polki na Obczyźnie. Wtedy jeszcze, raczkująca społeczność Polek mieszkających za granicą, skupia obecnie setki dziewczyn z różnych krajów. I to właśnie w ramach kolejnego, klubowego projektu dzielę się z Wami przemyśleniami na temat budowania przyjaźni w nowym kraju.
Przyjaźń odgrywa ogromne znaczenie w naszym życiu. Nie posiadanie przyjaciół wpływa na nasz organizm porównywalnie jak palenie papierosów czy otyłość. Osoby, które otoczone są grupą bliskich osób żyją dłużej, są mniej zestresowane i są w stanie szybciej naładować baterie po trudnych przeżyciach.
Prawdziwi przyjaciele motywują nas do większego dbania o siebie, przez co rośnie nasze poczucie wartości i podświadomie uważamy, że mamy większy wpływ na nasze życie. W związku z tym częściej decydujemy się na realizację marzeń i podejmowanie decyzji, które od dawna chodziły nam po głowie.
Warto również dodać, że kobietom przyjaźń jest bardziej potrzebna niż mężczyznom. To my wypowiadamy ponad 13 000 słów dziennie więcej i budujemy relacje, które w większości przypadków, oparte są na bliskości emojonalnej oraz empatii.
Biorąc pod uwagę wszystkie badania i spojrzenia psychologów na przyjaźń dochodzę do wniosku, że żyjąc w Kanadzie paliłam papierosy, bez puszczania dymu czy byłam otyła, bez objadanie się. Budowanie nowych znajomości, a co za tym idzie przyjaźni, to kolejna cegiełka w emigracyjnym procesie, który jak wiadomo nie należy do najłatwiejszych.
Ambiwertyk, czyli gdzieś pomiędzy
Ponoć to czy jesteśmy ekstrawertykami czy introwertykami, nie określa sposób w jaki spędzamy czas, ale to jak ładujemy baterie. Moje ładowanie baterii uzależnione jest od tego czego mi brakuje. Jeżeli moje życie towarzyskie kwitnie, to najlepszym sposobem na relaks i odpoczynek jest bycie samej ze sobą. I odwrotnie, w momencie kiedy brakuje mi ludzi muszę naładować swoje baterie w towarzystwie. No i jak tu przetrwać na emigracji, kiedy w początkowych etapach często jesteśmy skazani sami na siebie, albo jedynie na towarzystwo partnera?
Przyjaźń w kraju, gdzie żyją (prawie) najmilsi ludzie na świecie
Przechodząc się ulicami Toronto można mieć nieodparte wrażenie, że w tym prawie trzymilionowym mieście, żyją najbardziej uprzejmi, mili i pozytywni ludzie na świecie. Wydawałoby się, że w takich warunkach przyrody nawiązanie przyjaźni będzie najłatwiejszą rzeczą pod słońcem. Nic bardziej mylnego. Kanadyjczycy, pomimo swojej miłej aury, lubią trzymać dystans, którego pokonanie może zająć więcej czasu niż się spodziewaliśmy.
Kolejną przeszkodą do przeskoczenia jest nasza metryka. Priorytety w wieku dwudziestu lat są zupełnie inne niż te, kiedy z przodu mamy trójkę. Nasza doba nie jest wypełniona imprezami i spotkaniami ze znajomym, a na ich miejsce wchodzi masa innych obowiązków, które nie ułatwiają dbania o nowe relacje. Dodatkowo zamieszkując w nowym kraju spotykamy ludzi, których sytuacja życiowa jest już dosyć ustabilizowana, co powoduje, że często nie mają oni miejsca i czasu na nowe znajomości.
Powiedz mi kim są Twoi przyjaciele, a powiem Ci kim jesteś
W Kanadzie żyję od 5 lat i muszę przyznać, że przeprowadzka za wielką wodę zweryfikowała wiele rzeczy. Utrzymywanie relacji na odległóśc, starając się jednocześnie ułożyć życie w nowym kraju, jest jak żonglowanie, którego musimy nauczyć się poprzez praktykę, a co za tym idzie niejednokrotne upuszczenie piłeczek. To poczucie nieumiejętnego żonglowania potrafi niekiedy doprowadzić do łez, ale uzmysławia nam również, że nic nie może przecież wiecznie trwać. Przychodzi taki moment, kiedy godzimy się z rzeczywistością i to właśnie w takich okresach wszystko zaczyna się układać.
Na tym samym etapie
Nie należę do osób, które mają wianuszek przyjaciół. Do wszystkiego potrzebuję czasu i większą beczkę soli do zjedzenia, żeby nazwać kogoś moim przyjacielem. Należę jednak do kobiet, które potrzebują towarzystwa innych kobiet, żeby nie zwariować.
Budowanie nowych relacji jest trochę jak gotowanie. Wymaga od nas dobrze dobranych składników w postaci cierpliwości, chęci i zgrania czasowego. Na swojej drodze trzeba spotkać wiele osób, wypić sporo wina i przegadać co niemiara godzin, żeby poznać osobę, która będzie nam odpowiadała. Oczywiście wszystko musi działać obustronnie, więc i my musimy przypaść jej do gustu.
Czynnikiem, który jest bardzo pomocny w budowaniu przyjaźni jest bycie na tym samym etapie życiowym. I tak właśnie na swojej kanadyjskiej drodze poznałam Nancy. Trafiłyśmy na siebie kilka lat temu w szkole językowej. Nancy dołączyła do naszej grupy, a ja po pierwszych zajęciach czułam, że chcę poznać ją bliżej. Tym razem moja intuicja mnie nie zwiodła i nasza początkowa znajomość przerodziła się w przyjaźń.
Pochodzimy z dwóch różnych krajów: ona jest Meksykanką z chochlikiem w oczach, a ja nie potrafiącą usiedzieć na miejscu Polką. Mamy zbliżone spojrzenie na życie i podobne poczucie humoru. Pomimo tego, że nie porozumiewamy się ze sobą w naszych pierwszych językach, to mamy wrażenie jakbyśmy znały się od wielu lat. To Nancy jest osobą, która oprócz Norberta, słucha moich narzekań i snucia planów. Staramy się być w najważniejszych momentach naszego życia, a że życie Nancy zmienia się szybciej niż moje, to byłam już na jej ślubie, towarzyszyłam w trakcie jej ciąży oraz teraz kiedy jej córa rośnie jak na drożdżach.
Mieszkając w kraju w którym się urodziliśmy budujemy relacje odkąd pamiętamy. Na początku przedszkole, szkoła podstawowa, liceum, studia, a później praca. Po drodze spotykamy znajomych naszych znajomych. Przez nasze życie musi przewinąć się kilka tysięcy osób zanim poznamy tych kilka wyjątkowych, które będziemy mogli nazwać naszymi przyjaciółmi. Emigracja uczy nas cierplwiości na każdym polu. Również na tym zwanym przyjaźnią. Przeprowadzając się do nowego kraju musimy włożyć więcej wysiłku niż dotychczas, żeby wyjść do świata i pokazać, że jesteśmy osobami godnymi zaufania, które mogą zostać czyimś przyjacielem.
Jeżeli chcecie poczytać jak wygląda temat budowania przyjaźni oczami Polek mieszkających w innych krajach, to klikajcie TUTAJ.
A jak wygląda Wasze spojrzenie na przyjaźń?
Monika | 25 maja 2016
|
Dzięki przyjaźni możemy być lepszymi ludźmi, tworzyć relacje które dają nam się w codziennych zmaganiach.
Monika | Author | 30 maja 2016
|
Poza tym z przyjaciółmi można robić szalone rzeczy i być totalnie sobą 🙂
Nika | 25 maja 2016
|
Bez przyjaciol, blizszych lub dalszych, trudno jest zyc w swoim kraju, a co dopiero poza jego granicami.
Monika | Author | 30 maja 2016
|
Dokładnie tak! Myślę, że dopiero mieszkając za granicą zaczynamy doceniać prawdziwą wagę bliskich nam osób.
Pingback:Projekt Kwiecień - Maj 2016 - Klub Polki na Obczyźnie | 26 maja 2016
|
Sara | 28 maja 2016
|
Mam wrażenie, że duże miasta nie sprzyjają zawieraniu nowych przyjaźni. Pamiętam swoje mierne próby poznania nowych ludzi w Nowym Jorku i ta bezsilność kiedy nic nie działało. W mojej kanadyjskiej emigracji miałam trochę więcej szczęścia, chociaż przypisuje to w głównej mierze temu, że zaczęłam od małej miejscowości. Dodatkowo większość osób jest tam tymczasowo, więc każdy rozumie potrzebę poznawania i zdobywania nowych znajomych i przyjaciół.Dobrze, że udało Ci się znaleźć Nancy, czasami jdna dobra przyjaciółka jest lepsza niż dziesięć takich sobie. Poozdrawiam z Peru!
Monika | Author | 30 maja 2016
|
Cześć Sara! Coś w tym jest. Wydawałoby się, że ze względu na ilość ludzi łatwiej byłoby znaleźć znajomych/ przyjaciół w dużych miastach. Tutaj jednak wszyscy są tak zalatani, a samo stanie w korkach zajmuje dziennie kilka godzin, że trudniej jest poznać nowe osoby. Pozdrawiam!
PannaD | 17 czerwca 2016
|
A ja Wam zazdroszcze przyjacioł.. tutaj w uk gdzie jestem przejechalam sie juz tyle razy ze nawet nie mam ochoty zaczynac od nowa.. a to jest tak ciezkie zyc bez przyjaciela ze nikomu tego nie zycze… pozdrawiam 🙂
Monika | Author | 21 czerwca 2016
|
Zbudowanie przyjaźni jest trudne i wymaga dużo czasu. Niedługo będziemy w podobnej sytuacji, bo okazało się, że Nancy wraca do Meksyku 🙁