Marcowe Vancouver zdecydowanie pokazało swoje deszczowe oblicze i kolejny raz utwierdziło mnie w przekonaniu, że przezwisko Raincity nie jest ani trochę przesadzone. W przeciągu pięciu dni naszego pobytu nie padało tylko przez jeden dzień. Bez namysłu postanowiłam wykorzystać to niedeszczowe okienko, wypożyczyć rower i ruszyć w kierunku Stanley Park. Nie było jednak idealnie. Nade mną w dalszym ciągu wisiały dosyć ciemne chmury, które walczyły ze słońcem. Na moje szczęście, wygrało słońce i spokojnie, przez kilka godzin, mogłam porowerować przez największy park w Kolumbii Brytyjskiej. Do tej pory myślałam, że Stanley Park jest największym parkiem w Ameryce Północnej, ale po głębszych poszukiwaniach okazało się, że jest przynajmniej dwudziestu większych konkurentów!
Stanley Park jest dla mnie miejscem sentymentalnym, ponieważ zawsze kiedy przyjeżdżamy do Vancouver zostajemy w miejscu, gdzie mamy go na wyciągnięcie ręki. Za każdym razem robi on na mnie niesamowite wrażenie: wysokie, zielone drzewa, zatoka i mieszkańcy Vancouver, którzy nawet w strugach deszczu, decydują się na poranne bieganie czy rowerowanie do pracy. Dlaczego warto wybrać się do Stanley Park?
Stanley Park to ponad 4 kilometry kwadratowe przestrzeni, które zostały przekształcone w park publiczny w 1886 roku. Do tego czasu, przez ponad tysiąc lat, ziemia ta była osiedlona przez ludność rdzenną, która musiała ją opuścić w momencie kolonizacji brytyjskiej. To tutaj Pacyfik spotyka się z centrum Vancouver. Na przejażdżkę rowerową można ruszyć z okolicy ulicy Chilco. Jest to początek parku od strony portu. Lista wypożyczalni rowerów jest dosyć długa, a ceny są podobne. Jeżeli chcecie stać się tymczasowymi właścicielami roweru miejskiego wystarczy zainwestować $30 i gotowe! Wiatr we włosach, niezapomniane widoki są za darmo!
Mili Kanadyjczycy. Do czasu…
Wybierając się w kierunku parku musimy wziąć pod uwagę, że nie będziemy sami i warto dostosować się do reguł, to znaczy wybierać ścieżkę rowerową, zamiast tej dla pieszych. Mieszkańcy Kanady są mili, ale uwierzcie mi, że w momencie kiedy zaczniecie łamać reguły, poczujecie na sobie wiele spojrzeń, a może i niekiedy usłyszycie wypowiedziany od niechcenia komentarze na temat Waszej jazdy. Wiem co mówię, ponieważ w zeszłym roku, kiedy z całą siłą w nogach pedałowałam, żeby oddać rower przed zamknięciem wypożyczalni, zdecydowałam się obrać „mały” skrót i pojechałam pod prąd ścieżki rowerowej. Po 20 minutach szybkiego pedałowania, moje uszy były czerwone od komentarzy. Żaden z nich nie był ubliżający, ale uwierzcie mi, że Kanadyjczycy potrafią zwrócić uwagę w grzeczny, ale dosadny sposób.
Stanley i totemy
Stanley Park zawdzięcza swoją nazwę gubernatorowi generalnemu Kanady lordowi Frederickowi Stanley, którego imię nosi również Stanley Cup, czyli puchar, który corocznie wręczany jest najlepszej drużynie hokeja w lidze NHL. Do roku 1792 tereny dzisiejszego parku zamieszkiwane były przez ludność rdzenną, która wraz z dotarciem brytyjskich odkrywców, została na stałe wysiedlona z tych rejonów. Przypominają o tym totemy, które zostały sprowadzone z różnych części Kolumbii Brytyjskiej. Obecnie, w większości, są to repliki. Oryginały zostały przeniesione do muzeów.
Trzy plaże
Jeżeli w trakcie jazdy zdecydujecie się na mały odpoczynek, to warto do tego wybrać jedną z trzech plaż, które zostały nazwane bardzo kreatywnie, czyli Plaża Pierwsza, Druga i Trzecia. W ciągu tygodnia i przed sezonem można nacieszyć się chwilą samotności. Przy każdej plaży znajdują się stojaki na rowery, dostępne są publiczne toalety oraz jest możliwość grillowania. Wystarczy przypiąć rower, wyciągnąć prowiant i piknik z widokiem na ocean gotowy!
Wiśniowy raj
Wraz z początkiem wiosny w Vancouver zaczyna się sezon na podziwianie kwitnących drzew wiśni, które dodają białego i różowego koloru do już zieleniejącego miasta. Ze względu na delikatniejszy klimat panujący w Kolumbii Brytyjskiej i bardziej deszczową niż śnieżną zimę, wiosna przychodzi tutaj już z początkiem marca, czyli o ponad miesiąc wcześniej niż do Toronto. Kiedy mieszkańcy stolicy Ontario odśnieżają samochody i kolejny miesiąc ubierają się na cebulkę, to mieszkańcy Vancity rozkoszują się widokiem natury budzącej się do życia.
Wodny świat
Kiedy poczujecie zmęczenie od słońca i przejechanych kilometrów, to warto zrobić sobie mała przerwę i zatrzymać się na chwilę w Vancouver Aquarium , gdzie można przenieść się do wodnego świata i zapatrzyć się na płaszczki i skaczące delfiny. Akwarium zostało otwarte w roku 1956 i stanowi jedną z większych atrakcji turystycznych Vancouver. Oprócz tego jest również miejscem w którym przeprowadzane są badania marynistyczne i gdzie pomaga się zwierzątom morskim, które ucierpiały w naturalnym środowisku.
Brama lwów
W czasie rowerowania przez Stanley Park, podziwiania kwiatów kwitnących wiśni i słuchania szumu oceanu na pewno natkniecie się na most Lions Gate, który łączy centrum Vancouver z jego północną częścią. Most ma długość prawie 2 kilometrów i jest wysoki na 111 metrów. Nazwa mostu wzięła się od dwóch szczytów gór, które znajdują się w północnej części miasta i noszą nazwę The Lions. Widząc go po raz pierwszy od razu skojarzyłam go z mostem Golden Gate w San Francisco. Podobieństwo jest uderzające. Z tą różnicą, że wersja amerykańska jest dwa razy wyższa, nieco dłuższa i pomalowana na charakterystyczny czerwony kolor. Most Lions Gate jest natomiast zielony i ma zdecydowanie słabszy marketing, ponieważ nie gromadzi tłumów turystów, którzy chcą mieć z nim zdjęcie.
Jeżeli zdecydujecie się na wycieczkę rowerową po Stanley Park, to naprawdę warto poświęcić na nią co najmniej kilka godzin. Myślę, że w momencie niespiesznego rowerowania najbardziej poczujecie klimat jaki ma do zaoferowania ten park, czyli ogromną przestrzeń, dziką naturę i bliskość oceanu. Jak na razie każda moja wizyta w Vancouver odbywała się w okolicach wczesnej wiosny, ale mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zobaczyć to miasto latem, kiedy pogoda jest mniej kapryśna i będę miała więcej czasu na odkrywanie miasta.
Lista większych wypożyczalni rowerów w Vancouver:
Spokes Bicycle Rentals
English Bay Bike Rentals
Bayshore Rentals
Paulina | 19 kwietnia 2016
|
Przecudowny klimat zdjęć 🙂 Mam nadzieję, że kiedyś spełni się moje marzenie i zobaczę Vancouver (nie tylko oczywiście!) na własne oczy.
Pozdrawiam 🙂 🙂
Monika | Author | 29 kwietnia 2016
|
Dzięki Paulina! 🙂 Vancouver, to piękne miasto, więc nie jest trudno o dobry klimat zdjęć 😉 Powodzenia w spełnianiu kanadyjskich marzeń!
Endżi | 20 kwietnia 2016
|
Vancouver to po prostu prze cudowne miasto widoki w parku extra,chętnie bym tam pojeździła moim jednosladem 🙂
Monika | Author | 29 kwietnia 2016
|
To prawda, Vancouver ma w sobie magię. Nawet jak pada 😉
Graża | 20 kwietnia 2016
|
Przepiękne zdjęcia uroczych miejsc Vancouver. Dajesz nam nie bywałą okazję zwiedzania z Tobą Kanady. Dzięki za to,bo to uczta dla naszych oczu :))
Monika | Author | 29 kwietnia 2016
|
Bardzo mnie to cieszy 🙂 Niedługo będzie więcej zdjęć i opisów!
Marta | 26 kwietnia 2016
|
Pięknie! Aż chce się w wskakiwać na siodełko!
Monika | Author | 29 kwietnia 2016
|
Dzięki Marta! Taki właśnie był cel tego postu: odkurzyć rower i wybrać się na przejażdżkę. Nawet jeżeli nie jest to Stanley Park 🙂