Kasię poznałam w zeszłym roku. Na początku, była to znajomość jednostronna i wirtualna, ponieważ zaczęłam zaglądać na jej blog Kanada się nada i podczytywać jak żyję się w jednym z najpiękniejszych miast Kanady – Vancouver. Kiedy wiedziałam, że w marcu tego roku, wpadnę zobaczyć czy to prawda, że w Vancouver zawsze pada, bez zastanowienia dałam znać o tym Kasi. Po kilku mailach umówiłyśmy się na spotkanie, żeby poznać się osobiście i porozmawiać o jej kanadyjskich doświadczeniach oraz o tym jak to jest przeprowadzić się całą rodziną na drugą stronę oceanu.
Kiedy przyjechaliście do Kanady?
Mój mąż wylądował w Kanadzie w lipcu 2014 roku, a ja przyjechałam z dziećmi miesiąc później.
Dlaczego akurat Kanada?
Ze względu na pracę mojego męża, Kuby. Nie chodziło nawet o Kanadę, tylko konkretnie o Vancouver, ponieważ to tutaj jest dużo firm z branży męża: VFX (Visual Effects – efekty specjalne do filmów). Przyjechaliśmy tutaj do pracy, nie za pracą. Nie musieliśmy wyjeżdżać z Polski, gdzie mieliśmy ułożone życia. Nadarzyła się okazja pracy na ciekawym stanowisku, więc chcieliśmy skorzystać. Gdyby podobna praca była w zupełnie innym kraju, to pojechalibyśmy tam. Kanada wyszła trochę przypadkiem.
Mieliście przyjechać na rok, a zdecydowaliście się zostać na kolejny. Dlaczego?
Na początku planowaliśmy przyjechać do Kanady na rok. Wynajęliśmy w Polsce mieszkanie, a nasz syn dostał roczny urlop w szkole. Powrót zaplanowany był na wrzesień 2015 roku. W lutym pracodawca męża zapytał się czy może chciałby zostać na jeszcze jeden rok. Zdecydowaliśmy, że przedłużymy naszą przygodę z Vancouver o kolejne 12 miesięcy, czyli do lutego 2016. W międzyczasie Kuba znalazł pracę w innej firmie i zostajemy jeszcze dłużej.
Znalazł tę drugą pracę, bo jej szukał czy ona sama do niego przyszła?
I tak i tak. Trzymał rękę na pulsie i patrzył, co dzieje się na rynku. Pojawiła się okazja i nowe wyzwanie, więc stwierdził, że się go podejmie. Prawda jest taka, że kiedy przyjeżdżasz z zawodem, na które jest zapotrzebowanie w danym mieście czy kraju, to praca zawsze się znajdzie.
Dowiedziałaś się od męża, że dostał pracę w Kanadzie. Co wiedziałaś o tym kraju przed usłyszeniem tej wiadomości?
Kiedy powiedział mi o Vancouver, to moim pierwszym skojarzeniem była olimpiada zimowa. Drugie skojarzenie dotyczyło zimna, a trzecie, że jest to tak strasznie daleko. Poza tym wcześniej pracowałam z Kanadyjczykami. Wprawdzie tylko zdalnie, czyli telefonicznie i mailowo, ale miałam styczność z nimi, więc słysząc słowo Kanada miałam już pewne skojarzenia. Myślałam również, że Kanada będzie podobna do Stanów Zjednoczonych. W czasach studenckich pracowaliśmy i podróżowaliśmy po Stanach w ramach programu Work and Travel. Patrząc na Kanadę, którą znam obecnie, wiem że nie jest ona podobna do swojego południowego sąsiada.
Jakie miałaś obawy przed przyjazdem do Kanady?
Nie miałam jakiś większych obaw. Przede wszystkim była to ogromna ciekawość. Byłam zachwycona faktem, że wyjedziemy z dziećmi i chłopaki nauczą się angielskiego. Chcieliśmy i chcemy nauczyć ich w życiu odwagi, pokazać, że mogą mieszkać gdzie chcą na świecie. Ja na studiach mieszkałam w Budapeszcie, mój mąż w Finlandii. Często się przeprowadzaliśmy, więc nie mamy poczucia, że musimy być w tym samym miejscu, żeby być szczęśliwi. Kiedy znajduję ludzi, z którymi mogę porozmawiać, to mam wrażenie, że już w jakiś sposób jest to moje miejsce. Sporo naszych przyjaciół, znajomych, członków rodziny nie podzielało naszego entuzjazmu co do wyjazdu. Padły pytania, po co nam taka zmiana, przecież dopiero dwa lata temu kupiliśmy mieszkanie w Warszawie, oboje pracowaliśmy, a teraz chcemy wszystko zostawić. Nasza odpowiedź brzmiała: żeby spróbować!
Jak wypadły Twoje wyobrażenia o Kanadzie i Vancouver, kiedy skonfrontowałaś je z rzeczywistością?
Przede wszystkim nie spodziewałam się tak wielkiej życzliwości, jakiej tutaj doświadczamy. Nie sądziłam też że Kanada jest tak emigranckim krajem. Przed przyjazdem do Kanady nie do końca zdawałam sobie sprawę, czym jest emigracja i wiążąca się z nią multikulturowość. Polska jest krajem dosyć hermetycznym, a dzięki pobytowi tutaj możemy pokazać synom, że świat jest różnorodny i że jest to coś normalnego, a nie wyjątkowego. Bardzo mi się to podoba.
Jakie były Twoje pierwsze wrażenie związane z Kanadą i Vancouver?
Było wielkie WOW! Vancouver jest przepięknie położonym miastem. Na początku przecierałam oczy ze zdziwienia i w dalszym ciągu jestem zdumiona, że mieszkańcom tego miasta nie opadają szczęki z zachwytu, kiedy chodzą po ulicach. Natomiast zaskoczeniem, na duży minus, było to że Vancouver jest dosyć zaśmieconym miastem. Wydawało mi się, że Kanada, pod względem czystości, będzie bardziej przypominała Norwegię czy Finlandię.
Co uwielbiasz w Kanadzie?
Może brzmi to trochę wyświechtanie, ale mam wrażenie, że wszystko jest tutaj możliwe. W momencie, kiedy człowiek przyjeżdża do innego kraju, to spina się w sobie, zbiera energię i odkrywa rzeczy, których by nie zobaczył mieszkając tylko w swoim rodzinnym kraju. Poza tym w Kanadzie jest coś, czego nie mamy tak rozwiniętego w Polsce, czyli Social Services (szeroko rozumiany sektor społeczny), który daje ludziom sporo możliwości. Myślę, że w Kanadzie łatwiej jest zrealizować pewne pomysły.
Co przeniosłabyś z Kanady do Polski i z Polski do Kanady?
Z Kanady do Polski przeniosłabym spokój, życzliwość i small talk. Muszę przyznać, że na początku irytowało mnie to, że small talk jest istotny. Teraz go bardzo doceniam, ponieważ ułatwia on codzienne życie i sprawia, że ludzie są dla siebie bardziej serdeczni. Z Polski do Kanady przeniosłabym pomysły i energię, jakiej Polacy mają w sobie sporo. Patrząc na niektórych w Vancouver mam wrażenie, że jak nie poprowadzi się kogoś za rękę, to zdarza się, że jego pomysł rozmyje się po drodze i nikomu nie będzie to przeszkadzało. Nie udało się, to nic. Muszę przyznać, że czasami mocno mnie to irytuje.
Tęsknisz za Polską? Jeżeli tak to za czym najbardziej?
Nie tęsknię za Polską, zwłaszcza tą, która jest teraz. Na pewno tęsknię za Polakami i tęsknię za ludźmi, których zostawaliśmy. Tęsknię trochę za polskim jedzeniem, zwłaszcza za nabiałem. W Vancouver najbliższy nam polski sklep nie jest czynny codziennie i dotarcie do niego to jest wyprawą. Tęsknię też za polskimi książkami, chociaż biblioteki publiczne w Vancouver wychodzą na przeciwko potrzebom emigrantów. Można zasugerować zamówienie książki w swoim języku. Trzeba napisać dlaczego dana pozycja jest wartościowa dla Polaków i możliwe, że po miesiącu książka będzie w bibliotece.
Jak radzisz sobie z tęsknotą?
Przede wszystkim staram się utrzymywać regularne kontakty z rodziną i znajomymi w Polsce. Uważam, że należy pracować nad relacjami, które są dla nas ważne. Nie palę za sobą mostów. Obecnie rzadko łapie mnie silna tęsknota, taka ze łzami, z zastanawianiem się czy aby nasza decyzja była słuszna.
Macie dwóch synów Krzysia, 9 lat i Maćka 4 lata. Kiedy wyjechali mieli po 7 i 2 lata. Jak zaklimatyzowali się w Kanadzie?
Wydaje mi się, że Maciek był za mały, żeby emigracja wywarła na nim większe wrażenie. Kiedy przyjeżdżaliśmy do Vancouver ledwo mówił po polsku. Dla tak małego dziecka najważniejsi są rodzice, a nie kraj. Natomiast Krzysiek buntował się. Na początku było mu bardzo ciężko, znacznie trudniej niż Maćkowi. Na szczęście, oswajanie nowego kraju i nauka języka szła w parze i kiedy zaczął mówić po angielsku, wszystko stało się łatwiejsze.
Czy Krzysiek od razu trafił do kanadyjskiej szkoły?
Tuż po naszym przyjeździe miał miejsce strajk nauczycieli i szkoły nie funkcjonowały. Krzyś został zapisany na coś w rodzaju półkolonii (summer camp), żeby od razu mieć kontakt z kanadyjskimi rówieśnikami. Kiedy rozpoczęły się lekcje, zaczął szkołę. Początkowo przy każdej okazji rozmawiałam z nauczycielką i z nim, o tym jak mu jest na lekcjach. Pytałam się czy coś zrozumiał, jak się czuje. Był czas, że zabierał ze sobą do szkoły książki w języku polskim. Podchodziłam do tego bardzo spokojnie. Wierzyłam, że on intuicyjnie będzie wiedział, co jest dla niego najlepsze. Jeżeli będzie potrzebował więcej czasu, to mu go dam. Nie chciałam go zmuszać do czegoś, ponieważ wtedy skutek byłby odwrotny do zamierzonego.
Czy Krzysiek wyjeżdżając do Kanady znał język angielski?
Krzysiek uczył się angielskiego w polskiej szkole, ale wszyscy wiemy jak taka nauka wyglądała. Przyjeżdżając do Kanady znał podstawy. Na samym początku był mocno na „nie” i mówił tylko po polsku, nie reagował na język angielski. Postaraliśmy się wypracować coś w rodzaju planu wobec jego języka angielskiego. Codziennie czytaliśmy książki. Tłumaczyliśmy, że po tym roku jego znajomość angielskiego będzie bardzo dobra i będzie mówił znacznie lepiej niż jego nauczycielka od angielskiego w polskiej szkole. Że będzie mógł oglądać filmy “Lego” bez lektora, rozumieć teksty piosenek, czytać książki i bawić się z kolegami z różnych części świata. Staraliśmy się używać zrozumiałych dla niego argumentów. Chciałam również, żeby Krzysiek poczuł się lepiej w szkole, więc zapytałam nauczycielkę czy mogę jednego dnia przyjść i opowiedzieć trochę o Polsce. Po takiej lekcji o Smoku Wawelskim dzieci zaczęły inaczej postrzegać Krzyśka i jego kraj pochodzenia, a i on sam był bardzo zadowolony, że przyszłam do szkoły i opowiedziałam jego kolegom o Polsce. Cały czas uświadamiamy mu, przeprowadzając się do Kanady w żaden sposób nie zrywamy z miejscem pochodzenia.
Jak szybko Krzysiek okiełznał język angielski?
Po niecałych trzech miesiącach usłyszałam jak rozmawia z kolegami po angielsku. Sprawiło mi to ogromną radość!
Domyślam się, że Maciek, 2 lata, niewiele mówił po polsku, kiedy zdecydowaliście się na wyjazd? W jakim języku porozumiewa się lepiej?
Obecnie Maciek mówi do nas po polsku, a do dzieci po angielsku. Jak na razie, lepiej mówi po polsku. Jednocześnie uczy się dwóch języków, więc jego polski jest gorszy niż był on u Krzyśka w wieku 4 lat. Dwujęzyczność wzbogaca, ale też trochę spowalnia. Najważniejsze jest to, że czuje się dobrze. Rozumie angielski, wie kiedy może mówić po polsku, a kiedy po angielsku.
Do Kanady dzieci przyjeżdżają na różnych etapach znajomości języka ojczystego i angielskiego. Nie jest rzadkością, że dzieci nie mówią po angielsku. Nawet te które urodziły się tutaj. Po prostu niektóre kultury są tak zamknięte, że do momentu kiedy dziecko nie pójdzie do szkoły, to nie mówi po angielsku. Obowiązkiem rodziców jest żeby o to zadbać.
Krzysiek chodzi do kanadyjskiej podstawówki. W momencie wyjazdu skończył on pierwszą klasę, obecnie jest w trzeciej klasie w szkole kanadyjskiej. Jak system edukacyjny w Kanadzie wypada na tle polskiego. Czy widzisz jakieś różnice? Jeżeli tak, to jakie?
Kanadyjska szkoła podstawowa, jak na razie, to przede wszystkim zabawa. Na tym etapie jest mi trudno powiedzieć czy on przez zabawę uczy się mniej niż ja w jego wieku, kiedy siedziałam w ławce i wkuwałam. Poza tym w kanadyjskiej szkole podstawowej prawie nie ma zadań domowych, więc zaoszczędza to sporo czasu dzieciom i rodzicom. Nie ma comiesięcznych wywiadówek. Raz na semestr rodzice otrzymują raport i o ile nic się nie dzieje to nauczycielka nie wzywa rodziców do szkoły. Oczywiście, jeżeli chcę zapytać jak idzie Krzyśkowi, to nauczycielka zawsze jest pomocna.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć, który system edukacyjny jest lepszy. Gdybyś zadała to pytanie Krzyśkowi, to bez wahania odpowiedziałby, że kanadyjski. Ma więcej przyjaciół, jest mniej zestresowany. Dzieci dużo czasu spędzają na dworze, niezależnie od pogody. Myślę, że kanadyjski system edukacji oddaje trochę to jak wygląda dorosłe społeczeństwo.
A czy posyłacie Krzyśka do szkoły polskiej?
Obecnie nie posyłamy go do polskiej szkoły w Vancouver, ale pracujmy nad językiem polskim na odległość, czyli przez polską szkołę internetową. Korzystamy z systemu ORPEG. Jest to bezpłatna platforma, która pomaga w edukacji domowej, czyli dziecko jest zapisane do szkoły w Polsce, ale to rodzice są odpowiedzialni za jego codzienną naukę. Dziecko zalicza egzaminy okresowe w Polsce. My zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, ponieważ łatwiej jest mi pomagać Krzyśkowi w nauce języka polskiego bazując na polskich podręcznikach i samej organizując czas na lekcje.
Jak wyglądało zapisanie Krzysia do szkoły?
Dzieci urodzone poza Kanadą muszą zostać zarejestrowane zanim zaczną szkołę. Podczas przyznawania naszych wiz, dzieci dostały study permit i ich status w Kanadzie, to visitor record with study permit. A jak wyglądał proces? Ze wszystkimi dokumentami plus przetłumaczoną kartą szczepień, poszliśmy tutejszego kuratorium: District Reception and Placement Centre. Przedstawiliśmy wszystkie dokumenty, porozmawiano z nami, a poźniej Krzysiek sam poszedł na spotkanie, na którym musiał policzyć do dziesięciu i nazywać przedmiot na obrazkach. Na tej podstawie określono jego poziom angielskiego. Pani egzaminująca przesłała raport do szkoły rejonowej, gdzie po krótkiej rozmowie z dyrektorką Krzysiek został przypisany do klasy.
Jak długo trwał ten cały proces?
Około dwóch tygodni. Dobrze jest zacząć cały proces zaraz po wylądowaniu z dziećmi w Kanadzie.
Czy Krzysiek ma dodatkowe lekcje angielskiego w szkole?
Tak, ma coś takiego co nazywane jest English Second Language Support. Na początku przychodziła do niego, do klasy, nauczycielka, która pomagała mu w angielskim podczas zajęć. Albo on pracował (czytał, pisał) z nią, kiedy reszta dzieci zajmowała się czymś innym. Obecnie takie wsparcie okazywane jest bardziej w formie wytycznych dla rodzica, nad czym trzeba z dzieckiem pracować, żeby osiągnęło odpowiedni poziom w angielskim. My powinniśmy więcej czytać dłuższych książek po angielsku oraz ćwiczyć mówienie przed publicznością. Nie wiem, czy są odgórne wytyczne w tym temacie.
Jak wygląda relacja nauczyciel – rodzic w szkole?
Przede wszystkim jest to relacja partnerska. Wszyscy są bardzo pomocni i otwarci.
Jak wyglądało zapisanie Maćka do daycare?
Nie jest łatwe znaleźć opiekę nad małym dzieckiem. Nie ma ujednoliconego programu przedszkolno – żłobkowego na szczeblu prowincjonalnym czy krajowym. Daycare to instytucje prywatne, które nie wpadają w żaden system. Główną trudnością jest ograniczona ilość miejsc. Żeby się dostać do daycare trzeba zapisać się na listę oczekujących i w miarę zwalniania się miejsc dyrektorzy dzwonią do kolejnych osób na liście.
W związku z małą dostępnością miejsc w placówkach, sporo dzieci ma nianie, które opiekują się kilkoma dziećmi na raz i prowadzą tak zwany Home Daycare. Nie mam doświadczenia, ale słyszałam że czasami odbiegają one od ideału i nie są najlepszym rozwiązaniem.
Ile trzeba zapłacić za opiekę dziecka w daycare?
Daycare jest bardzo drogie. Średni koszt miesięczny koszt to około $900, bez jedzenia. To jest drugi, największy wydatek w budżecie domowym rodzin w Kolumbii Brytyjskiej.
Jakie rady dałabyś osobom, które decydują się na zamieszkanie w Kanadzie z dziećmi?
Ważne, żeby jak najwięcej przygotować się przed przyjazdem. Warto również rozmawiać z dziećmi, tłumaczyć im dlaczego dochodzi do przeprowadzki i uświadomić im, że nie zawsze będzie łatwo.
Vancouver, zaraz obok Toronto jest najdroższym miastem do życia w Kanadzie, czy faktycznie tak jest? A jeżeli tak, to gdzie jest to najbardziej widoczne?
Najbardziej odczuwalne są koszty wynajęcia mieszkania, zaraz obok kosztów opieki nad dziećmi. Ceny wynajmu mieszkań w Vancouver z każdym miesiącem szybują w górę. Żywność, w moim odczuciu, nie jest znacząco droższa. Eksperci wyliczyli, że na 4 osobową rodzinę, każda z dorosłych osób powinna zarabiać około $21 na godzinę, żeby wystarczyło na, w miarę, spokojne życie.
Co najbardziej lubisz w Vancouver, a co najbardziej drażni Cię w tym mieście?
Najbardziej lubię to, że mam wszystko w jednym miejscu, czyli góry i ocean. Jeżeli mamy ochotę pobudować babki z piasku to idziemy na plażę, a jak pozjeżdżać na nartach to wystarczy godzina i jesteśmy w górach. To co mnie denerwuje to to, że im dalej na wschód Vancuver tym gorzej. W wielu dzielnicach miasta drażni mnie również wszechobecny zapach marihuany.
Jaką cechę w Kanadyjczykach cenisz sobie najbardziej?
To czego nauczyłam się od Kanadyjczyków to to, żeby nie być spiętym. Przez bliskość natury szybko i łatwo można poczuć wolność. Uświadomiło mi to, że można mniej stresowo przeżyć życie i wcale ono nie będzie mniej wartościowe. Nie trzeba koniecznie mieć wszystkich, najlepszych rzeczy i dążyć do kolejnych awansów. Ja w Polsce nigdy nie zrezygnowałabym z pracy. Czułabym, że nie ma na to społecznego przyzwolenia. Lubię w Kanadyjczykach również to, że nie zostawiają spraw bez wyjaśnienia. Jeżeli napiszę maila do urzędu, to wiem że prędzej czy później dostanę odpowiedź.
W Kanadyjczykach lubię też to, że są pomocni i życzliwi. Nawet jak to się nie przerodzi w głębszą relację, to są grzeczni wobec siebie.
Co Cię drażni w Kanadzie?
To co mnie najbardziej drażni to to, że Kanada jest tak daleko od Polski i koszty podróży są drogie.
Czy faktycznie pora deszczowa jest tak długa?
To nie jest tak, że w Vancouver ciągle pada, ale pada sporo, to prawda. Nauczyłam się tutaj bardziej zwracać uwagę na prognozę pogody i staram się nie traktować deszczu jako przeszkody. Wystarczą kalosze, kurtka przeciwdeszczowa i można działać.
Jake etap jest dla Ciebie najtrudniejszy podczas Twojej i Waszej emigracji?
Najtrudniej było nam na samym początku. Nam jako rodzicom było podwójnie ciężko, kiedy widzieliśmy, jakie koszty tej decyzji ponoszą dzieci. Ale teraz jest już znacznie lepiej. Naszym zadaniem było stworzenie domu po drugiej stronie oceanu i to się nam udało.
Czego nauczyło Cię życie na emigracji?
Emigracja nauczyła mnie tego, że wszystko jest możliwe. Nie warto zastanawiać się nad pewnymi rzeczami, tylko trzeba działać.
Jakimi, trzema wyrazami, opisałabyś Kanadę?
Duża, daleko i wszystko.
Piszesz blog Kanada się nada, gdzie opisujesz Waszą codzienność, podróże, ale również dajesz rady jak znaleźć mieszkanie, pracę. Skąd narodził się pomysł na bloga i co on Ci daje?
Na początku była to forma kontaktu z rodziną. Pisałam osobiste wpisy, które nie miały spełniać funkcji informacyjnej. Po pewnym czasie, kiedy na blog zaczęły zaglądać osoby zainteresowane życiem w Kanadzie, pojawiło się więcej treści odpowiadających na pytania dotyczące jak mieszkać, gdzie pracować, itp. Nasz blog to, przede wszystkim, pamiętnik z emigracji. Dlatego dodaję tam jak najwięcej zdjęć z naszych wojaży. Cieszę się również, że możemy pomóc ludziom, którzy myślą o zamieszkaniu w Kanadzie.
Jakie trzy rady dałabyś osobom, które chcą zamieszkać w Kanadzie?
Ważne, żeby uczyć się języka angielskiego, bo dzięki niemu będziemy czuć się mniej wyobcowani. Warto również dobrze sprawdzić jakie zawody są poszukiwane w Kanadzie, ponieważ dzięki temu zaoszczędzimy sobie sporo stresu. A po trzecie, trzeba nauczyć się mówić o sobie. Kim jesteśmy, czym się zajmujemy i kim chcemy być. I będzie dobrze 🙂
Dziękuję za rozmowę i podzielenie się doświadczeniami i pozytywną energią! 🙂
Ewa | 2 kwietnia 2016
|
Ja przyjechałam do Vancouver w tym samym czasie. Sierpień 2014:) Niedawno wyszłam tu za mąż. Mój mąż urodził sie w Polsce ale dorastał w Kanadzie i co zabawniejsze rownież pracuje w VFX (Visual Effects).
Vancouver to wyjątkowe miasto.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Kasia | 4 kwietnia 2016
|
Cześć Ewa, super sprawa, że jesteś tak blisko. Może masz ochotę się spotkać? Jakby co, pisz na maila: kanadasienada@gmail.com. Pozdrawiam(y)
Monika | Author | 5 kwietnia 2016
|
Cześć Ewa, ale zbieg okoliczności 🙂 No to może jakieś znajomości się narodzą z komentarzy blogowych 🙂
Kasia | 3 maja 2016
|
Donoszę, że z Ewą się spotkaliśmy i nawet razem na Grouse Mountain wdrapaliśmy ! 🙂
Monika | Author | 3 maja 2016
|
Super usłyszeć, że 6757km łączy ludzi! 🙂
Gabi | 2 kwietnia 2016
|
Swietny wywiad, bardzo podoba mi sie Twoje podejscie do emigracji Kasiu a po odwiedzeniu Twojego bloga mam ochote wsiasc w samolot do Vancouver jak najszybciej 🙂 Wlasciwie bede tam w niedziele przelotem (przesiadka) ale mam nadzieje ze w bliskiej przyszlosci sie uda 🙂 Serdeczne pozdrowienia!
Kasia | 4 kwietnia 2016
|
Hej Gabi, przelotem to zdecydowanie za krótko 🙂 Dzięki za miłe słowa i daj znać, jak będziesz na dłuższą chwilę. Monika świadkiem, że dojadę na spotkanie nawet ze złamanym paluchem i w strugach deszczu. Wszystkiego dobrego 🙂
Gabi | 6 kwietnia 2016
|
Super, na pewno będę pamietać 🙂 wszystkiego dobrego!
Ola_Ros | 3 kwietnia 2016
|
Kasia, a Ty czym się zajmujesz? Ogarniasz dom, pracujesz w zawodzie?
Fajny wywiad, dużo pozytywnych informacji, na pewno zasługa pozytywnej osoby opowiadającej:)
Kasia | 4 kwietnia 2016
|
Cześć Ola, cieszę się, że wywiad się spodobał. Od dzisiaj pozytywna to moje drugie imię 🙂 Odpowiadając na Twoje pytanie, o to, co robię. Jestem teraz na czymś w rodzaju standby 😉 u mojego pracodawcy kanadyjskiego poprosiłam o przeniesienie na stanowisko na pół etatu. Powiedzieli, że jak znajdą, to się odezwą. Wciąż szukają 🙂 Więc obecnie mam taką przerwę. I cieszę się wiosną. Pozdrawiam cieplutko.
Sylwia | 4 kwietnia 2016
|
Świetny wywiad!! 🙂
Bardzo pozytywny!!
Kasia | 4 kwietnia 2016
|
Witaj Sylwia, super, ze wywiad Ci przypadł do gustu. Pozytywnie musi być, chociaż od czasu do czasu 😉 Wszystkiego dobrego !
Monika | Author | 5 kwietnia 2016
|
Dzięki Sylwia!
Maja | 16 maja 2016
|
O, ja też czytam bloga Kasi i przez ten blog zastanawiam się, czy nie powinnam przenieść się do Kanady! 🙂 Bardzo fajna rozmowa. Pozdrawiam 🙂
Monika | Author | 16 maja 2016
|
Dzięki Maja. Kanada jest niczego sobie, tylko te zimy! 😉 No ale Vancouver, to zupełnie inna bajka niż reszta Kanady.
Reniqa | 9 marca 2017
|
Hej Kasiu, Swietnie sie czyta. Bardzo sie ciesze ze trafilam do Ciebie. Moja rodzinka mieszkala przez dlugi czas w Stanach a teraz myslimy o wyjeździe do Kanady. Co masz na myśli piszac ze Kanada nie jest podobna do swojego południowego sąsiada. Czy moglabys napisac bardziej obszernego posta na temat tych roznic ktore zauwazylas.