Znacie to uczucie, kiedy jesteście zmęczeni miastem, pracą i marzycie o tym, żeby chociaż na krótką chwilę wyrywać się na spotkanie z przyrodą? Kiedy dowiedziałam się, że pojadę na Auto Show do Calgary, to od razu zaświtała mi lampka w głowie: Góry Skaliste! Powoli zaczęłam snuć plany na moją mini podróż, która miała trwać zaledwie 12 godzin. Nie miało to dla mnie jednak żadnego znaczenia, ponieważ marzyłam o tym żeby chociaż na chwilę oderwałam się od budynków, betonu i brudnego śniegu.
Pierwszy raz Góry Skaliste zobaczyłam trzy lata temu, kiedy z Norbertem, wtedy jeszcze moim nie mężem, wybraliśmy się na road trip. Przejechaliśmy wówczas prawie 1 000 kilometrów z Edmonton do Jasper – Emerald Lake – Lake Louise i Calgary. To właśnie podczas tej podróży powoli zaczęłam zakochiwać się w Górach Skalistych i Norbercie. Po dwóch miesiącach Norbert i ja byliśmy małżeństwem, ale dopiero po trzech latach, niestety w pojedynkę, wróciłam w góry pełne magii i niezapomnianych wspomnień.
Na mój mini wypad miałam pół doby i ani minuty dłużej. Dzień rozpoczęłam o 7 rano, kiedy to z zaspanymi oczami i uśmiechem na twarzy pojawiłam się na lotnisku w Calgary, żeby wypożyć samochód i ruszyć w kierunku Banff. Wiedziałam, że nie będę miała zbyt wiele czasu, postanowiłam jednak wycisnąć każdą minutę i sprawdzić jak prowadzi się konkurencja, czyli Mini, a konkretnie Mini Countryman. Niestety Mini Countryman był poza zasięgiem wypożyczalni, więc bez mrugnięcia okiem zdecydowłam się na jego mniejszą wersję Mini Cooper S. Niestety pogoda pozostawiała wiele do życzenia. Padał śnieg, który szybko rozpuszczał się i zamieniał w brudną breję, która na ulicach zaczęła tworzyć śnieżne tory. Co stało się z Chinook i słońcem, które do tej pory świeciło bez zarzutów? Okazało się również, że mój nowy towarzysz podróży jest naprawdę mini. Większość samochodów mijająca mnie na autostradzie przytłaczała swoją wielkością i sprawiała, że musiałam trzymać kierownicę bardzo mocno, tak żeby nie znaleźć się na poboczu. No cóż, mogłam się tego spodziewać, przecież ludzie w Albercie wręcz kochają wielkie samochody!
Dwie godziny i 125 kilometrów później dotarłam do Banff, czyli niewielkiej miejscowości położnej w parku krajobrazowym pod tą samą nazwą. Na moje szczęście pogoda przestała kaprysić i powoli zza chmur nieśmiało wychodziło słońce. Zaczęłam widzieć światełko w tunelu i mieć nadzieję na to, że zobaczę coś więcej niż mgłę i bardzo nisko zawieszone chmury.
I mój towarzysz podróży.
Banff położone jest na wysokości 1 400 metrów n.p.m i zaraz po Lake Louise jest drugą miejscowością w Kanadzie umiejscowioną tak wysoko. Wjeżdżając do Banff od razu można poczuć turystyczny klimat tego miasteczka. Wzdłuż głównej ulicy, co kilka metrów, mijałam sklepy z kanadyjskimi pamiątkami przywiezionymi z Chin, turystów ubranych w narciarskie stroje wybierających się na górskie wojaże i drugą kategorię turystów, którzy powoli i bez większego celu snuli się po Banff. Ja, bez dwóch zdań, należałam do tej drugiej kategorii. Pomimo tego, że nie miałam zbyt wiele czasu postanowiłam zwolnić tempo i pooddychać świeżym powietrzem.
Po przejściu głównej ulicy wzdłuż i wszerz skręciłam w boczne uliczki, gdzie mijałam piękne, małe domy z jeszcze mniejszymi ogródkami. Wszystko obsypane białym śniegiem i wyglądające jak żywcem wyjęte z zimowej bajki. Chodząc bez większego celu zdałam sobie sprawę, że przez ostatni czas moje wyjazdy kręciły się wokół różnych miast i tylko miast. W takich momentach najczęstszą myślą, która przychodzi do głowy, jest ta o rzuceniu wszystkiego, przeprowadzeniu się do małej miejscowości i zaszyciu się gdzieś bliżej natury.
Po dwóch godzinach spacerowania po Banff, moje oczy widziały już tylko ludzi ubranych w zimowe, kolorowe stroje, ze sprzętem narciarskim pod pachą. Moja zazdrość zaczęła kiełkować. Postanowiłam nie drażnić samej siebie i ruszyłam w kierunku Lake Louise. Słońce coraz śmielej zaczęło wychodzić zza chmur, a moja 40 minutowa przejażdżka była jedną z lepszych rzeczy, które mogły przydarzyć mi się tego dnia.
Miejscowość Lake Louise położona jest na wysokości 1 600 m n.p.m, czyli 200 metrów wyżej niż Banff. W samym miasteczku mieszka zaledwie kilkaset osób, które w głównej mierze utrzymują się z turystyki. Największą atrakcją okolicy jest jezioro Lake Louise, które o tej porze roku jest najczęściej zamarznięte. Na moje szczęście był poniedziałek i na palcach jednej ręki mogłam policzyć turystów spacerujących po okolicy.
Przed wejściem na taflę zobaczyłam kilka znaków informujących o różnych zagrożeniach. Nieśmiało zaczęłam robić pierwsze kroki po skutym lodem jeziorze. Po kilku minutach dziarsko maszerowałam w kierunku drugiego brzegu rozkoszując się widokiem, słońcem i ciszą, która przeszywała moje uszy.
Jeden z najpiękniej położonych hoteli Fairmont w Kanadzie. Wystarczy mieć zbędne $530 w kieszeni i można przespać się w pokoju z widokiem na góry i jezioro.
Po dotarciu do drugiego brzegu jeziora zdałam sobie sprawę, że muszę zagęścić ruchy, bo inaczej nie zdążę na powrotny samolot do Toronto, który był ostatnim w tym dniu. Przed sobą miałam jeszcze ponad dwie godziny drogi powrotnej do Calgary. Wsiadając do samochodu poczułam lekki żal, że miałam tak mało czasu na rozkoszowanie się ciszą i ogromem gór. Z drugiej strony cieszyłam się, że udało mi się wyrwać chociaż na kilkanaście godzin i zobaczyć zimowe Góry Skaliste. Mam nadzieję, że powrócę do nich jeszcze nie raz i poznam ich inne zakątki.
Endżi | 12 kwietnia 2015
|
Bajeczne miejsce, myślę że ludzie mieszkający tam nie zwracają uwagi na zimno przy takich widokach.
Monika | Author | 15 kwietnia 2015
|
To na pewno. I tak naprawdę jest tam prawie tak samo zimno jak w Toronto 😉
magda | 12 kwietnia 2015
|
przepięknie 🙂
magda | 12 kwietnia 2015
|
przepięknie
Graża | 16 kwietnia 2015
|
Przepiepiękne pejzaże uwiecznione przez super fotografa.Razem tworzą bajeczne widoki.Dzięki za możliwość wspólnego zwiedzienia tego pięknego zakątka Kanady.
Traveling Rockhopper | 16 kwietnia 2015
|
Pięknie! Taka podróż mi się marzy!
ivon | 7 maja 2015
|
Brakuje tylko zimowych skrzatow…bajka!
Zbigniew | 29 stycznia 2016
|
Zazdroszczę, ja od wielu wielu lat wirtualnie podróżuję po kanadyjskich Górach Skalistych oraz po Kananaskis. Piękne zdjęcia.
Monika | Author | 4 lutego 2016
|
Życzę Ci żeby te wirtualne podróże zamieniły się te, gdzie można wszystko zobaczyć na własne oczy!
marcin | 28 września 2016
|
Bylem, zobaczyłem, doswiadczylem na własne oczy. Za 150 dolarów można jeszcze zobaczyć lodowiec i skyfall. Warto. A za dodatkowych 10 $ zażyć kąpieli w basenach termalnych. Polecam zatrzymanie się również w Canmore. Ogromne przestrzenie, nieokiełznana przyroda i wszechobecna komercja. No cóż czy to znak naszych czasów? Pozdrawiam
Monika | Author | 4 października 2016
|
To prawda. Niestety z każdego miejsca wszyscy chcą wyciągnąć jakieś pieniądze. Życie.
Dona | 17 stycznia 2017
|
W tym roku z mężem jedziemy do Kanady pozwiedzać. Plan jest taki: Nowy Jork- Toronto(wodospad Niagara)-Calgary (Banff itd)-Vancouver. Chciałam również zwiedzić Alaskę ale chyba wszystkiego na raz się nie da 🙂
Banff i okolice to mój faworyt podróży. Kocham takie miejsca. Z pełną świadomością mogłabym się tam wyprowadzić 🙂
PS. Drogo kosztuje wynajęcie samochodu? Bo nasz plan właśnie obejmuje sporo jazdy dookoła (Edmonton – Calgary)
Z góry dziękuję za odpowiedź 🙂
Monika Grzelak | Author | 19 stycznia 2017
|
Hej Dona, wow Wasze plany wakacyjne brzmią super! Zależy jaki samochód chcecie wynająć. Jak podstawową wersję, bez żadnych dodatkowych bajerów i o normalnej wielkości, to będzie to koszt około $70 – 100CAD za dzień. W tym wliczone jest ubezpieczenie. Jak będziecie codziennie jeździć sporo kilometrów, to warto wziąć samochód z opcją ” Unlimited mileage”, wtedy nie będziecie ponosić dodatkowych kosztów jak przejedziecie określoną ilość km. Polecam skorzystanie z wyszukiwarek typu Expedia.ca. Pozdrowienia