Jak przystało na osobę niecierpliwą, uwielbiam zmiany, które sprawiają, że odświeżam sobie głowę i dostaję nową energię do działania. To one sprawiają, że nie popadam w marazm i jestem na swojej karuzeli, która według mnie powinna się nieustannie kręcić.
Pomimo swojego dosyć młodego wieku (jeszcze przez miesiąc będę w magicznej dwudziestce) przeprowadzałam się już 16 razy. W tym 15 razy w przeciągu ostatnich dziesięciu lat, kiedy to opuściłam domowe gniazdo i zostałam słoikiem. Jeżeli moja matematyka mnie nie myli, to wychodzi na to, że zmieniałam adres średnio 1.5 raza w roku! To się nazywa miłość do zmian. Czy przeprowadzając się 16 razy można powiedzieć, że osiągnęłam poziom mistrzowski i je lubię? Nie! Przeprowadzki są dla mnie jak toksyczny związek, który na tyle wciągnął mnie w swoje szpony, że trudno rzucić wszystko w pioruny i zacząć oddychać świeżym powietrzem. Można się od nich uzależnić.
Moją małą słabością jest wyrzucanie rzeczy. Przeprowadzka jest do tego idealnym czasem. Jak już zacznę to trudno mi się powstrzymać. Wyrzucając nienoszone ubrania, pierdoły zbierane miesiącami mam poczucie, że robię się lżejsza i że wcale nie potrzebuję tego wszystkiego do tego żeby żyć. Mam w sobie coś z wędrowca, który najlepiej czuje się kiedy nie otacza się zbyt dużą ilością przedmiotów, które ograniczają poruszane się.
Zawsze kiedy pakuję i wyrzucam rzeczy wracają wspomnienia związane z danym miejscem. Jak dla mnie, jest to sentymentalna podróż, która smakuje najlepiej z winem i pizzą. Kiedy połowa rzeczy jest już spakowana, najlepszym miejscem do jedzenia mojego ulubionego „posiłku” jest podłoga. Dobrze jest wtedy mieć obok siebie osobę, która podobnie jak my, ma wspomnienia z danym miejscem. Jeżeli jest to przeprowadzka, bo właśnie zakończył się nieudany związek, to najlepiej jest mieć obok siebie osobę, która podobnie jak my, nie znosi naszego poprzedniego lokatora. Jak widać, zasady są proste.
Zmiana kontynentu, nie sprawiła, że ograniczyłam się z przeprowadzkami. Zauważyłam jednak lekki trend spadkowy. Będąc w Kanadzie 2.5 roku, mieszkam „dopiero” w trzecim miejscu. Ostatnia zmiana adresu sprawiła mi jako taką frajdę przez pierwszy tydzień, później było już tylko gorzej. Od początku z Kosą mieliśmy pod górkę. Okazało się, że pomimo tego, że wprowadzamy się do większego mieszkania, to jakoś będziemy mieć mniej miejsca na rzeczy! Przypomniało o sobie Prawo Murphy’ego. Ze względu na to, że przeprowadzaliśmy się bardzo blisko poprzedniego miejsca, to doszliśmy do wniosku, że jakoś to będzie i podeszliśmy do tematu dosyć lekko. W związku z tym byliśmy bardzo źle przygotowani. Tak źle, że ja już, zbieram pieniądze na firmę przeprowadzkową. Tak na wszelki wypadek gdybyśmy, następnym razem, wpadli na genialny pomysł, że wszystko zrobimy sami.
Kiedy już opadnie przeprowadzkowy kurz, nadchodzi czas żeby zacząć korzystać z nowego miejsca. Rozkoszować się widokami na downtown Toronto i jezioro Ontario. Pić poranną kawę na balkonie i powoli planować jak wprowadzić w życie te wszystkie nowe postanowienia, które narodziły się w głowie podczas pakowania / rozpakowywania, picia wina i podjadania pizzy.
W życiu nie przeszłoby mi przez głowę, że będę miała taki widok z okna!
Muszę się rozkoszować tym widokiem, bo nie wiadomo kiedy nam strzeli do głowy, żeby znowu się przeprowadzić.
Endżi | 30 lipca 2014
|
haha,może nie mam aż takich statystyk jak Ty ale w przeciągu ostatnich 5 lat też zaliczyłam kilka przeprowadzek,pierwsza była najcięższa ale potem nauczyłam się,że mój dom jest tam gdzie są moi najbliżsi i nie ograniczają go 4 ściany,mam nadzieję,że kolejna będzie już do Ca 🙂
Monika | 30 lipca 2014
|
Endźi, trzymam kciuki za Twoją, ewentualną, przeprowadzkę do Kanady! Z doświadczenia wiem, że może być ona bardzo ekscytująca:) Pozdrowienia
Brat i Bratowa | 30 lipca 2014
|
Link może nie dotyczy tematu, ale ma coś wspólnego z Ameryką Północną 😉
https://www.dropbox.com/sc/2z4m7scf5pne4…zFcqVltMEa
Monika | 30 lipca 2014
|
Link coś nie działa:(
Kasia w Krainie Deszczowców | 30 lipca 2014
|
Widok boski, az chce sie wstawac na to poranna kawe. Zrobilam rachunek sumienia I wyszlo mi 15 razy…
Monika | 30 lipca 2014
|
Kasia witaj w klubie! Kawa faktycznie smakuje jakoś lepiej ostatnio;)
Kasia w Krainie Deszczowców | 31 lipca 2014
|
ale ja nie cierpie sie przeprowadzac. Troche mnie ta liczba przestraszyla, nawet nie wiedzialam ze az tyle! 😉
peregrino | 30 lipca 2014
|
przepiękne widoki .. serdeczne gratuluję udanej przeprowadzki :^)
Monika | 1 sierpnia 2014
|
Wielki dzięki. Udana, bo w końcu zakończona:)
Aga G-a | 31 lipca 2014
|
cudne miejsce …… 🙂 …niech Wam tam sie mieszka wspaniale!
Monika | 1 sierpnia 2014
|
Aguś, czekmy teraz na Twoje odwiedziny. Jak widzisz widok z okna niezły;)