Zawsze znajdzie się okazja, żeby napić się szampana (czytaj wino musujące) i poczuć się jakoś inaczej. Mała rzecz, a cieszy. Dzisiaj będzie trochę sentymentalnie z lekkimi podsumowaniami. Prawie jak w Nowy Rok, tylko że w październiku! Jaka to okazja? A no taka, że dokładnie rok temu umieściłam swój pierwszy post na blogu. Było to bardzo nieśmiałe i pełne obaw czy aby na pewno chcę pisać o swoim życiu, emocjach i na dodatek publikować to w internecie, gdzie każdy może mieć do tego dostęp.
Nie było też dla mnie do końca jasne jaką będzie on miał formę, w którym pójdzie kierunku i na jak długo wystarczy mi zapału. Wiedziałam jednak, że dzięki niemu bliskie dla mnie osoby w miarę na bieżąco dowiedzą się co u mnie słychać, jak żyje się 6757 km od kraju w którym się urodziłam i co mi chodzi po głowie, bo czasami trudno jest opowiedzieć wszystko na skypie. Papier i internet przyjmie ponoć wiele. Muszę przyznać, że przyjął też moje pisanie.
Nie jestem dzieckiem internetu. Pierwszy komputer, nie licząc Atari i Commodore, pojawił się w domu jak miałam 15 lat, cztery lata później dołączyła do niego sieć. Cieszę się, że nie było facebooka kiedy byłam nastolatką, bo mogłoby to skończyć się nie najlepiej. Dzięki temu, że nie wiedziałam co to internet, to zapisywałam swoje „złote” myśli na papierze (brzmi to jak pisanie na skałach). Pierwszy pamiętnik popełniłam w wieku 13 lat, powodem była śmierć Kruszynki, czyli mojego ukochanego psa. Uwierzcie mi, że było to dla mnie wielkie przeżycie i właśnie wtedy odkryłam, że pisanie dla siebie sprawia mi przyjemność. Z czasem powstawały kolejne zeszyty pełne pierwszych miłości, rozczarowań, niepowodzeń w szkole, problemów z rodzicami, podsumowań wakacji i innych przemyśleń, które z wiekiem tak bardzo się zmieniały. Przez kolejne lata prowadziłam zapiski z przerwami, ale zawsze do nich wracałam, kiedy musiałam poukładać sobie coś w głowie.
Blog działa na mnie w podobny sposób. Z tą różnicą, że pamiętnik chowałam najgłębiej jak się dało, żeby nikt się do niego nie dobrał. Oczywiście jedynymi osobami, które mogły to zrobić byli moi rodzice, albo mój brat.
Pewnie nigdy nie zaczęłabym pisać bloga, gdyby nie emigracja i stanięcie oko w oko z zupełnie nową sytuacją. Nieśmiało spróbowałam i na pewno tego nie żałuję. Dzięki niemu oczyszczam siebie i układam myśli. Wpisał się on do mojego kalendarza na dobre i kiedy wiem, że następny post się opóźni, to czuję się cięższa (na szczęście nie wpływa to na wagę mojego ciała). Każdy komentarz, opinia dodaje mi skrzydeł i sprawia, że dalej mam zapał. Dzięki niemu mam poczucie, że jest jeszcze sporo innych osób, które przeżywają podobne emocje. Wiem, że zabrzmi to okrutnie, ale wtedy jest jakoś łatwiej.
Jeżeli dotarłaś/ dotarłeś do tej części, to poczuj się wyjątkowo! Dzięki za zaglądanie, czytanie moich wylewności i ewentualne komentowanie. Na zdrowie! I mam nadzieję do zobaczenia za rok!
Jeszcze coć dla wzrokowców. Kilka zdjęć, kolejność jest zupełnie przypadkowa.
Ewelina | 2 października 2013
|
Wszystkiego najlepszego dla bloga i jego cudownej właścicielki. Odwiedzanie bloga jest dla mnie ogromnym prezentem i czuje sie wyjątkowo czytając jak sobie radzisz, gdyż wielokrotnie mi dodajesz siły do działania. Dziękuje i Sciskam. Ewelina :*
gapowiczka | 2 października 2013
|
Dziekuje:) I bardzo sie ciesze, ze dodajemy Ci sily. Sciskam mocno:*
Kosa | 2 października 2013
|
Gratuluję Kochanie! No i wznoszę toast kieliszkiem szampana. Buzi.
Grażka | 2 października 2013
|
To juz rok!!!Zawsze bede Ci wdzieczna coreczko za Twoje blogi,bo znich poznaje Ciebie na nowo.Z kazdym wpisem ucze sie Ciebie i odkrywam to co bylo gleboko ukryte.Dziekuje i prosze pisz,pisz jak najwiecej.Kocham Cie bardzo.
Monika | 2 października 2013
|
Zrobilo sie jeszcze bardziej sentymentalnie:) Wielkie dzieki i buziaki!
o&g | 2 października 2013
|
najlepszego!
czytam i czytam w wolnej chwili:)
ja z mezem zdecydowani na kolejna emigracje-Kanada!tak wiec pisz,pisz co Ci w duszy gra:)
pozdrawiam
juwik | 4 października 2013
|
Gratuluje roczku Monika! Chciałam tylko napisać ze ja tez ciagle czytam wszystkie odcinki i niecierpliwie czekam na kolejne :-). Sciskam mocno, Justyna
Monika | 5 października 2013
|
Hej Justyna:) wielkie dzięki i na pewno będę tworzyć kolejne „odcinki”:) Sciskam mocno!
aga | 5 października 2013
|
Szczerze gratuluję Monisiu i czekam z niecierpliwością na wiecej!!!
Pozdrowionka,
Aga
Monika | 5 października 2013
|
Dziękuję bardzo. Na pewno doczekasz się więcej:)Pozdrowienia!
Julia | 24 października 2013
|
Gratuluje wspanialego bloga! Trafilam tu dzis przypadkiem, przez goldenline. To najlepszy blog o Kanadzie jaki dotad czytalam!! A szukalam czegos takiego, bo tez mieszkam w Kanadzie od „niedawna”, tzn od 2011 (sprowadzila mnie tu milosc :))
Moglam sie tu odnalezc, bo mam podobne spostrzezenia, poza tym tez mieszkam w Toronto 🙂 Piszesz z takim cieplem i humorem, i mimo ze trafilam tu dzis wieczorem, juz przeczytalam wiekszosc twoich wpisow! I czekam na kolejne!!
Pozdrawiam, Julia
Monika | 25 października 2013
|
Czesc Julia! Wielkie dzieki za pozytywne slowa, kazde z nich motywuje mnie do dalszego dzialania:) Milo jest tez slyszec, ze odnajdujesz troche siebie w moich wpisach. Jak Ci sie zyje w Toronto? Pozdrawiam i zapraszam na bloga czesciej:)
Julia | 29 października 2013
|
Czesc Monika, w Toronto zyje mi sie dobrze, uwielbiam takie wielokulturowe miasta, choc czasem przeszkadza mi to, jakie to miasto jest ogromne! Teraz jest juz OK, stabilnie, ale poczatki nie byly latwe: pierwsza wize mialam tylko na rok, wiec mimo fajnych rozmow o prace nikt nie chcial mnie zatrudnic z obawy o sprawy pobytowo-formalne, trudno bylo sie przyzwyczaic do rozlaki z domem i tej odleglosci, roznicy czasu 6 godzin, wtedy zaczynasz tesknic za detalami, ktorych wczesniej sie jakos specjalnie nie dostrzegalo 🙂 inna mentalnosc, i rozne szczegoly z dnia codziennego, jak doliczanie podatku przy kasie, czeki bankowe czy incoming minutes, jak ktos do Ciebie dzwoni 🙂 Fajnie, ze w Toronto sa polskie eventy, np. EKRAN. Rowniez pozdrawiam i zycze Happy Halloween!! 🙂 Julia
Monika | 1 listopada 2013
|
Dokladnie Cie rozumiem. Mialam te same uczucia i mysli, tak naprawde w dalszym ciagu czuje sie jakbym stala jedna noga w Kanadzie, a druga w Polsce. Ten stan pewnie jeszcze troche potrwa. Cos za cos. Pozdrawiam serdecznie:)